Kajetan Kasprzyk – kolejny Dolnoślązak z papierami na sędziowanie
LUBIN. Kajetan Kasprzyk to jeden z najbardziej utalentowanych, młodych sędziów na Dolnym Śląsku. Arbiter z Lubina urodzony w 2004 roku przebojem przedarł się przez najniższe szczeble rozgrywkowe i obecnie prowadzi już mecze na poziomie Koleje Dolnośląskie IV Ligi. Na boisku doskonale sobie radzi pomimo tego, że na tym szczeblu grają ligowi wyjadacze, tacy jak: bracia Gancarczyk, Piotr Grzelczak, Grzegorz Bartczak czy bramkarz Dominik Budzyński...
Z młodym arbitrem rozmawia Krzysztof Dymczak
Krzysztof Dymczak: Dla Ciebie to pierwszy, pełen sezon na poziomie IV Ligi. Debiutowałeś jednak w zeszłym sezonie rozgrywkowym. Czym dla Ciebie był ten debiut i jakie emocje Ci wtedy towarzyszyły?
Kajetan KASPRZYK: Debiutowałem pod koniec tamtej rundy i było to spotkanie Granit Roztoka – Gryf Gryfów Śląski. To był spory stres, ponieważ na co dzień nie spotyka się, by tak młoda osoba sędziowała na tym szczeblu rozgrywek. Sam mecz nie okazał się jakimś dużym wyzwaniem. Szczególnie, że był to etap sezonu, gdy wszystko było już wiadome. Myślę, że prawdziwszym debiutem można nazwać te pierwsze mecze w tej rundzie.
No właśnie, ale Ty jako tak młody sędzia – pewnie mogłeś spotykać się z opiniami, jak tak młody człowiek może znieść tak wysoką presję. W tamtym sezonie doświadczyłeś w roli sędziego asystenta mecz pomiędzy Górnikiem Wałbrzych a Moto-Jelcz Oława, który zakończył się obustronnym walkowerem. Czy takie sytuacje nie zrażają Ciebie do sędziowania?
To był bardzo ciekawy mecz, który sprawił, że podchodziłem do tego z jeszcze większą ekscytacją. Pomimo, że zachowania kibiców były nieakceptowalne to podczas wydarzenia czuć było „ligę”. Doping, frekwencja – dlatego do dziś ubolewam, że zostały one przerwane. Co do samego wieku to jest trudno ale myślałem, że będzie trudniej. Wiadomo, że zawodnicy inaczej patrzą na Ciebie, gdy często są dwa razy starsi ode mnie. Dlatego muszę dobrze się sprzedać swoimi decyzjami od pierwszych minut i staram się to robić z pozytywną energią. Dotychczas się to udawało, bo nie popełniłem większych błędów i oby tak dalej.
Do grona sędziowskiego wprowadzał Cię Marcin Nawracaj (sędzia IV ligi na Dolnym Śląsku), który przez wielu młodych arbitrów z regionu nazywany jest „ojcem”. Kim on dla Ciebie jest?
To był mój pierwszy mentor i taki mój „ojciec” sędziowania. Z nim debiutowałem na czwartej lidze w roli asystenta, był on także na każdym moim debiucie w poszczególnych klasach rozgrywkowych. Wspiera mnie praktycznie od samego początku i bardzo dużo się od niego nauczyłem, był moim pierwszym wzorem do naśladowania. Myślę, że to w jakim jestem miejscu to jego duża zasługa i jestem mu za to bardzo wdzięczny.
Poza rozgrywkami Koleje Dolnośląskie IV Ligi miałeś także okazje sędziować zespołom z najwyższego szczebla rozgrywkowego pomiędzy KGHM Zagłębiem Lubin a FK Jablonec. Wiem, że pierwotnie nie chciałeś przyjąć tego meczu. Dlaczego?
Sparing zespołu z Ekstraklasy z zespołem z najwyższego szczebla rozgrywkowego z Czech na papierze wygląda to bardzo dobrze. Nie byłem pewien, czy osoba w takim wieku powinna sędziować takie sparingi. Moje wątpliwości dotyczyły bardziej samych zawodników, jak oni to przyjmą. Sprawdziło się jednak powiedzenie, że im wyżej – tym łatwiej. Zawodnicy na wyższych szczeblach podchodzą do tego zadaniowo. Sędzia przyjeżdża i sędziuje, a gdy robi to na oczekiwanym przez nich poziomie to nie szukają problemów. Niesamowite doświadczenie, chociażby z tego powodu, że przez osiem lat grałem w Akademii KGHM Zagłębia Lubin. Powiedzmy, że to była taka bardziej przygoda, niż kariera z piłką. Możliwość posędziowania meczu na płycie głównej to coś fantastycznego.
Jedną z osób, które ostatecznie Cię przekonały był obecny przewodniczący Dolnośląskiego Kolegium Sędziów – Marek Kotlarz.
Powiedział, że im szybciej będziemy sędziować takie mecze to lepiej. To, że szefowie chcieli na nas stawiać było widać od samego początku. Marek Kotlarz wraz Markiem Opalińskim stworzyli pilotażowy program regionalnego CORE i już wtedy na meczach kontrolnych trzecioligowych zespołów, czy na rozgrywkach, których na co dzień nie sędziują chłopacy z A-klasy, bo takimi wtedy byliśmy – dostaliśmy szansę sędziować te mecze.
Wspomniałeś o programie regionalnego CORE. Czym on w ogóle był?
To pewne odwzorowanie ogólnopolskiego CORE w regionie, czyli wybranie najzdolniejszych młodych sędziów przez Komisję Szkoleniową i obsadzanie ich na meczach sparingowych, bo było to podczas przerwy zimowej. Mecze były nagrywane a po meczach spotykaliśmy i analizowaliśmy błędy.
Wiem, że coraz więcej sędziów wspomnianą przez Ciebie praktykę, czyli jeździ nawet ze swoimi kamerami a potem tworzą samoocenę. Uważasz, że to dobry kierunek?
Moim zdaniem zarówno w wyższych, jak i niższych ligach nie ma obecnie lepszej metody na samorozwój. To możliwość spojrzenia na siebie, na swoje błędy i w momencie, gdy potrafimy na siebie patrzeć krytycznie to mamy wspaniałe narzędzie do rozwoju. Dodatkowo możemy to skonfrontować z kimś bardziej doświadczonym to jest coś fenomenalnego.
Byłeś także sędzią technicznym podczas międzynarodowego meczu. Pojechałeś tam z ekipą Kornela Paszkiewicza i był to mecze Polska – Czechy U18. Jakie uczucia towarzyszyły Ci podczas tego meczu?
Wiadomo, że stres, bo to był debiut w roli sędziego technicznego. Całe szczęście był to mecz towarzyski i nie było zbyt wiele zarządzania strefami technicznymi, ale sam fakt uczestniczenia w meczu na poziomie międzynarodowym, odsłuchania hymnów państw przed meczem to niesamowite doświadczenie.
Masz obecnie dziewiętnaście lat i sędziujesz już na poziomie IV ligi. Kiedy doczekamy się Twojego debiutu w Ekstraklasie? Nie ma co ukrywać, Dolnośląskie Kolegium Sędziów bardzo mocno liczy na Ciebie.
Staram się nie myśleć co dalej, kiedy awans – tylko skupiam się na tym, co jest teraz, bo to tak naprawdę jest dopiero IV liga. To początek mojej drogi, bo sędziuje dopiero trzy lata. Nie ma co wybiegać za daleko, bo było również wielu zawodników, którzy byli wielkimi talentami a spalali się na początku swojej drogi. Dlatego myślenie, kiedy Ekstraklasa jest błędne, bo w tym momencie najważniejsze jest, by skupić się na poprawianiu błędów, które zawsze się pojawią. Mam nadzieję, że będę po prostu dalej się rozwijał.
A miałeś już kiedyś momenty zawahania? Mówię tu stricte o tych sprawach, które potrafią się wydarzyć w niższych klasach rozgrywkowych, gdzie można doświadczyć nieprzyjemne historię.
Nie ma co ukrywać, że niższe klasy rozgrywkowe rządzą się własnymi prawami. W przypadku kontrowersyjnych decyzji ten hejt ze strony kibiców jest nieunikniony. Myślę, że takich skrajnych myśli, czyli o kończeniu sędziowania nie było i mam nadzieję, że nie będzie. Czasami jednak przy dwóch stopniach w listopadzie, gdy za Tobą siedzi kilku kibiców, którzy Cię wyzywają to naturalnie pojawiają się myśli, że człowiekowi się nie chce ale to element niższych lig. Trzeba przez to przejść, a z perspektywy czasu ukształtowało to też mój charakter i patrzę na to w ten sposób.
Powiedziałeś wcześniej, że miałeś przez kilka lat miałeś przygodę jako gracz Zagłębia Lubin. Co się stało, że stwierdziłeś, że będziesz sędzią?
Uważam, że najzwyczajniej zawodnikiem byłem za słabym, żeby osiągnąć cokolwiek w tym sporcie. Pamiętaj, że już w podstawówce, kiedy chodziłem do klasy sportowej to myślałem o sędziowaniu. W klasach 4-6 naszym wychowawcą był trener Janusz Stańczyk, a ja wtedy kupiłem sobie pierwszy gwizdek, kartki i sędziowałem na lekcjach wf-u. Miałem wtedy 12-13 lat i tak to się stało moim marzeniem. Pomimo, że byłem zawodnikiem to odliczałem czas do ukończenia szesnastego roku życia, czyli momentu, w którym można zrobić kurs sędziowski. Może to dziwnie zabrzmi, ale zawsze chciałem być sędzią.
Co byś powiedział, albo jakie dałbyś rady swoim rówieśnikom, którzy chcieliby zostać sędziami?
Jeśli ktoś interesuje się piłka i jest w jakimkolwiek wieku to naprawdę warto spróbować. To podczas kursu sędziowskiego nabywa się ogromną wiedzę, jeśli chodzi o przepisy gry w piłkę nożną. Druga rzecz to poznanie dziesiątek, a teraz już setek osób, dzięki czemu nawiązuje się nowe znajomości i podróżuje się po tej dolnośląskiej mapie. To wspaniała przygoda.
Dziękuję za rozmowę