Bolków, Chocianów, Chojnów, Gaworzyce, Głogów, Grębocice, Jawor, Krotoszyce, Kunice, Legnica, Legnickie Pole, Lubin, Męcinka, Miłkowice, Mściwojów, Paszowice, Pielgrzymka, Polkowice, Prochowice, Przemków, Radwanice, Rudna, Ruja, Ścinawa, Wądroże Wielkie, Zagrodno, Złotoryja

Rafał Ulatowski: Nowi piłkarze zwiększyli naszą jakość ofensywną

LUBIN.  Postęp jest pod względem kreowania sytuacji i zdobywania bramek. I myślę, że to także zasługa piłkarzy, którzy przyszli i zwiększyli naszą jakość ofensywną. Widzę też wiarę w zawodnikach, którzy grali tu już wcześniej, że Zagłębie jest miejscem, które nie chce być Klubem utożsamianym z walką o utrzymanie, tylko chce grać o coś więcej – mówi dyrektor sportowy Zagłębia Lubin S.A., Rafał Ulatowski.

Rafał Ulatowski: Nowi piłkarze zwiększyli naszą jakość ofensywną

Czy jest pan zadowolony z letniego okna transferowego?

- Naszym celem numer jeden było wzmocnienie linii ataku i poprawienie gry ofensywnej, bo w zeszłym sezonie jako jedyni w lidze mieliśmy poniżej jednego trafienia na mecz. Wiedzieliśmy, że musimy zacząć zdobywać więcej bramek, żeby gromadzić punkty. Oceniając skuteczność napastników, których sprowadziliśmy – czyli Michalis Kosidis, który strzelił pięć goli i Leonardo Rocha, który ostatnio pierwszy raz trafił do siatki – jestem usatysfakcjonowany.

Co było przyczyną, że Kosidis i Rocha od razu dobrze wkomponowali się w zespół?

- Na pewno ich jakość indywidualna. Pozyskaliśmy napastników, którzy znają Ekstraklasę ze swojego doświadczenia Kosidis zdobywał bramki w Puszczy, a Leo – w Radomiaku i Rakowie. Wiedzieliśmy, czego się po nich spodziewać. I każdy z naszych letnich transferów, poza Luką Luciciem, znał Ekstraklasę.

Jak ocenia pan powrót Jakuba Sypka?

- Ma już gola i asystę. Oczywiście chcielibyśmy, żeby miał takie liczby jak Kosidis, aczkolwiek ma on zupełnie inne zadania na boisku. Przyszedł do nas do rywalizacji w formacji ofensywnej. Mamy teraz naprawdę bardzo dobrych skrzydłowych – oprócz Kuby, są Kajtek Szmyt, Mateusz Wdowiak i Jesus Diaz – który przyszedł latem z Rakowa. Jeżeli mamy wysokich środkowych napastników, którzy żyją z piłek dostarczanych w pole karne, jakość na skrzydłach musi być wysoka. Ta czwórka to zawodnicy, którzy gwarantują odpowiednią liczbę asyst. Nie zapominajmy też o Marcelu Regule, który jest wygranym pierwszych kolejek Ekstraklasy – zdobywa bramki, ma asysty, a mecz z Motorem Lublin, gdy miał udział przy golu Rochy, zaczynał na prawej stronie. To również świadczy o tym, że dobrze się czuje w tym miejscu. Mamy też Kamila Nowogońskiego, młodego piłkarza z rocznika 2007.

Wzmocniona została także lewa strona defensywy – przyszli Luka Lucić i Roman Jakuba.

- Szukaliśmy zawodników lewonożnych, a patrząc na kadrę z zeszłego sezonu – mieliśmy ich jak na lekarstwo. W związku z tym pozyskaliśmy Lucicia – klasycznego lewego obrońcę oraz Jakubę – który może grać jako lewy obrońca, ale także środkowy obrońca w bloku czteroosobowym i jako pół-lewy w bloku trzyosobowym. Romek jest mocny fizycznie, dobry w pojedynkach w obronie, czekamy też na jego trafienia po stałych fragmentach. Uważam, że na pozycji środkowego obrońcy jesteśmy zabezpieczeni co najmniej na sezon do przodu.

Co było największym wyzwaniem w trakcie letniego okna? Może zastąpienie Tomasza Pieńki i Dawida Kurminowskiego?

- Dawid i Tomek to byli zawodnicy, których jednym tchem wymieniało się jako najważniejszych w poprzednim sezonie. Pierwszy strzelił dwanaście goli, a drugi – osiem. To był duży znak zapytania, w jaki sposób zastąpią ich nowi zawodnicy. Ale już od początku sezonu swoją historię w KGHM Zagłębiu pisze Kosidis, swoją historię zaczyna pisać też Rocha. Dziś szanujemy i ciepło wspominamy tamtą dwójkę, ale dziś mamy nowych zawodników, którzy wypełniają swoje zadania. Przede wszystkim, staliśmy się zespołem, który ma teraz dwa gole na mecz – w ośmiu spotkaniach mamy szesnaście trafień. W ten sposób znaleźliśmy się w czołówce gry ofensywnej w Ekstraklasie.

To prawie połowa dorobku z zeszłego sezonu.

- Nie lubię takich porównań. Po prostu grajmy tak dalej, bo jesteśmy zespołem, który wypracowuje sytuacje. Ale naszym minusem jest to, że nie mamy w tym sezonie jeszcze czystego konta. Dlatego trzeba być pokornym i pracować nad tym, żeby do tego doprowadzić.

Wracając do Tomasza Pieńki – był to najdroższy transfer między klubami w historii Ekstraklasy. Można to uznać za sukces?

- Tak, jest to sukces. Tym bardziej, że negocjacje z Rakowem są bardzo trudne, czego dowodem jest Leo Rocha, o którego zabiegaliśmy od dłuższego czasu – od pierwszego dnia negocjacji w sprawie transferu Tomka Pieńki. Przy okazji również Jesus Diaz był przez nas wymieniany, bo szukaliśmy ofensywnych zawodników. A Leo był numerem jeden na naszej liście napastników – mojej i trenera Ojrzyńskiego. Musiało jednak upłynąć dużo wody, żeby do nas dołączył.

Do samego końca okna transferowego.

- Finalnie podpisaliśmy wszystkie dokumenty trzydzieści minut przed zamknięciem okna. I cieszymy się z tych wypożyczeń, bo mamy dwóch klasowych piłkarzy, którzy od początku się dobrze tutaj czują.

Czego nie udało się zrobić w tym oknie?

- Było kilku napastników, z którymi rozmawialiśmy, ale w ostatniej chwili – ze względu na decyzje ich klubów – nie trafili do nas. Media pisały o piłkarzu z La Ligi – byliśmy praktycznie o krok od wejścia tego piłkarza do samolotu do Polski. Ale jego klub w ostatniej chwili postanowił go wypożyczyć do zespołu z drugiego poziomu w Hiszpanii. W międzyczasie przewinęła się też saga zawodników zgłaszanych do nas last-minute przez agentów i dziennikarzy, ale klub nie wyszedł z żadną oficjalną ofertą. Jednym z nich był Rafał Gikiewicz.

Trzech piłkarzy KGHM Zagłębia Lubin udało się latem na wypożyczenie – są to Szymon Karasiński, Krzysztof Kolanko i Michał Matys. Jak ocenia pan ich występy?

- Michał Matys trafił do pierwszoligowej Stali Mielec, do wymagającego trenera Ivana Djurdjevicia. W pierwszych meczach sezonu bronił tam Konrad Jałocha, ale później trener już postawił na Michała. Oglądam regularnie mecze Stali – cały czas mam w głowie, że Michał był kandydatem do tego, żeby walczyć o rolę drugiego bramkarza z Jasminem Buriciem, ale zdecydowaliśmy się na jego wypożyczenie. Szymon rozwija się u doświadczonego trenera Waldemara Fornalika, ale chciał go sprowadzić już wcześniej trener Dawid Szulczek, który go prowadził w ubiegłym sezonie. Krzysiek Kolanko gra w 2. Lidze od deski do deski w Podbeskidziu, zawsze w podstawowym składzie. Wierzę, że gdy do nas wróci, będzie rywalizować o miejsce na skrzydle w Zagłębiu.

Latem doszło też w Klubie do wzmocnienia skautingu – nowym szefem został Wojciech Śmiech. Jaką rolę odegrał w procesie transferowym?

- Bardzo dużą, jeśli chodzi o selekcję zawodników, których weryfikowaliśmy. Spośród 80-90 zawodników, których skautowaliśmy i sprawdzaliśmy oceniał poprzez analizy jakościowe, statystyczne i motoryczne oraz wyciągał na ich podstawie wnioski, kto nie spełnia naszych wymogów. Dlatego odrzucaliśmy zawodników przed rozmową z agentem. Zawęziliśmy grupę piłkarzy do około dwudziestu osób – także dzięki analizom i podsumowaniom nowego szefa skautingu. Później, w skondensowanej formie, analiza zawodnika trafiała do Prezesa i Rady Nadzorczej. Do transferów doszło dzięki akceptacji obu podmiotów, które są nad nami, pionem sportowym.

Jakie wyzwania czekają pana przez najbliższe tygodnie?

- Współpraca ze sztabami pierwszego oraz drugiego zespołu, obserwacja zawodników z Akademii, którzy dołączą do nas na zimowe zgrupowanie. Mamy na uwadze to, że mamy kapitalną Akademię i zawodnicy z niej będą do nas trafiać. Zajmiemy się także przygotowaniem do zimowego okna transferowego – także przygotowania zawodników, którzy chcą grać więcej minut niż do tej pory i będą szukać klubów. Ponadto, latem 2026 roku wielu naszym piłkarzom kończą się kontrakty – dlatego czekają nas rozmowy z zawodnikami i ich agentami – oczywiście w oparciu o rekomendacje trenera Ojrzyńskiego oraz jego sztabu co do tego, z kim będziemy przedłużać umowy, a z kim się pożegnamy. Ale dziś mamy dopiero pierwszy dzień kalendarzowej jesieni, potem mamy jeszcze zimę i wiosnę.

Jak się pan zapatruje na obecny sezon?

- Cieszy mnie to, że jesteśmy zespołem, który zdobywa bramki i walczy w meczach do samego końca. Zdarzają się spotkania, gdy brakuje nam kropki nad "i" – takie jak w Katowicach, gdzie prowadziliśmy 2:0 do przerwy i w Płocku, gdy prowadziliśmy 1:0 po 45 minutach, a finalnie nie przywieźliśmy stamtąd zwycięstw, a z Płocka – nawet remisu. Przytrafiają się też takie mecze jak z Piastem, gdy do końca doliczonego czasu drżymy o punkty albo ostatnio z Motorem – gdy mogliśmy losy meczu rozstrzygnąć lepiej niż punktem. Postęp jest jednak pod względem kreowania sytuacji i zdobywania bramek. I myślę, że to także zasługa piłkarzy, którzy przyszli i zwiększyli naszą jakość ofensywną. Widzę też wiarę w zawodnikach, którzy grali tu już wcześniej, że Zagłębie jest miejscem, które nie chce być Klubem utożsamianym z walką o utrzymanie, tylko chce grać o coś więcej. I w tym sezonie chcielibyśmy patrzeć w górę tabeli, a nie w dół.

Dziękuję za rozmowę

 

 

Dodaj komentarz

Wyślij

Powiązane wpisy