O co gra Przyszłość? O spokojną wiosnę!
PRUSICE. Obecny sezon jest dla Przyszłości Prusice trzecim podejściem do klasy Okręgowej. Oba poprzednie zakończyły się natychmiastowym spadkiem, choć przed dwoma laty niewiele brakło by podopieczni Jana Skarbka zapewnili sobie utrzymanie. Teraz miało być inaczej. Znacznie bardziej doświadczona Przyszłość planowała ciekawe transfery i choć nie wszystkie wypaliły, to początek sezonu mógł napawać optymizmem, jednak im dalej w las, tym gorzej. Beniaminek przegrał cztery ostatnie spotkania, a na horyzoncie ma kolejne ciężkie mecze z Konfeksem Legnica, Kaczawą Bieniowice i Iskrą Księginice.
Po zapewnieniu sobie awansu i otrzymaniu zielonego światła odnośnie gry w klasie Okręgowej, w Prusicach zaczęto szukać wzmocnień składu, ponieważ kadra nie należała do najszerszych. Plany były naprawdę interesujące, jednak ostatecznie Przyszłości nie zasilili dwaj zawodnicy, którzy zdecydowanie podnieśliby jakość w jej zespole – Adam Pałka oraz Kacper Noga. Pierwszy z nich deklarował chęć powrotu do macierzystego klubu, strzelając nawet gole na turnieju o Puchar Wójta Gminy Złotoryja, ale został w Męcince, kilka dni temu przykładając rękę do siódmej porażki Przyszłości w trwających rozgrywkach. Noga również występował w letnich sparingach, lecz działacze Górnika Złotoryja odciągnęli go od wizji transferu.
Mimo to, beniaminek klasy Okręgowej nie radził sobie źle, bo po porażce z Iskrą Kochlice w pokonanym polu zostawił Hutę Przemków, Gwardię Białołęka i zremisował ze Zrywem Kłębanowice. Niestety, później klub z Przemkowa został wycofany, a jego wyniki anulowane. Dodatkowo forma Przyszłości pikowała w dół i podopieczni Jana Skarbka osuwali się w ligowej tabeli, gdzie obecnie zajmują odległe trzynaste miejsce.
- W naszej ostatniej rozmowie powiedziałem, że liga Okręgowa niewiele różni się od A-klasy, jednak wybacza zdecydowanie mniej błędów. A my ich popełniamy zbyt dużo, co przynosi efekt w postaci naszego mizernego dorobku punktowego. Było kilka spotkań, w których nie byliśmy zespołem słabszym, lecz przegrywaliśmy, bo zdarzały nam się kiksy. Los również nam nie do końca sprzyjał, ponieważ odpadły punkty zdobyte z Hutą Przemków, później na własne życzenie zremisowaliśmy wygrany mecz z Zametem i płacimy przysłowiowe frycowe. Przed sezonem mieliśmy nadzieję, że w końcu będziemy mieć spokój z kadrą, miałem do dyspozycji dwudziestu zawodników, co powodowało spory ból głowy, ponieważ ktoś nie załapał się do osiemnastki, ktoś nie mógł wejść na boisko, a teraz zostało nas jedenastu, dwunastu. Później przyszły kontuzje, kartki i od czwartej kolejki nie wygląda to zbyt optymistycznie. Zimą musimy coś z tym zrobić, bo co z tego, że jest ambicja, skoro nie ma żadnego pola manewru? – retorycznie pyta Jan Skarbek.
Szkoleniowiec, który zdaje się pracować w Przyszłości od zawsze, ma doskonały pogląd na poziom rozgrywek, ponieważ jego zespół na imprezie pod nazwą „klasa Okręgowa” nie jest stałym gościem. Przyszłość bawiła się w tym towarzystwie w sezonach 12/13 i 16/17, więc jej trener może z dystansem ocenić jak liga w tym czasie ewoluowała.
Jego ocena nie jest pozytywna, co potwierdza większość obserwatorów tych rozgrywek. Debiutancką kampanię Przyszłość zakończyła z zaledwie ośmioma punktami, zamykając tabelę. Wówczas poza drużynami występującymi na tym szczeblu od lat, można było oglądać rezerwy Chrobrego Głogów, KS-u Polkowice czy kilku obecnych czwartoligowców z ówczesnym mistrzem – Kuźnią Jawor, na czele.
- W mojej opinii przy każdej okazji naszego awansu do klasy Okręgowej, ten poziom jest niższy. Kiedy graliśmy w niej pierwszy raz, było dużo renomowanych, bardzo silnych zespołów, przed dwoma laty wyglądało to już słabiej, a teraz wydaje mi się, że jest jeszcze gorzej. Obecny poziom piłkarsko niewiele odbiega od A-klasy, jednak jeśli w niej popełniło się parę błędów, to można było z tego wybrnąć. Straciłeś dwa gole, lecz mogłeś strzelić trzy bądź cztery. Tutaj pod tym względem jest ciężej – ocenił.
Te wspominane przez szkoleniowca błędy, są największym mankamentem Przyszłości. Dziś beniaminek mógłby ze znacznie większym spokojem zerkać na przerwę zimową, gdyby tylko wystrzegał się prostych, szkolnych wręcz, pomyłek.
- To, co zrobiliśmy w Przemkowie, jest naprawdę niesamowite, ponieważ nie mieliśmy prawa stracić tam punktów, a mimo to zremisowaliśmy. W dziwnych okolicznościach przegraliśmy z Odrą Chobienia, Płomieniem Radwanice czy Zawiszą Serby, gdzie przy wyniku 3:3 straciliśmy gola- kuriozum. Niestety, dziwne bramki, przy których piłka się gdzieś odbija i przypadkowo wpadka do siatki są w tym sezonie naszą domeną – powiedział Skarbek.
Niestety dla kibiców klubu z Prusic, ostatnia prosta przed przerwą zimową nie jest usłana różami. Nie dość, że ich pupile zmagają się ze sporymi problemami i są wyraźnie pod formą, to w trzech najbliższych meczach zagrają z silnymi rywalami.
Najpierw udadzą się do Legnicy, gdzie staną naprzeciw walczącego od kilku sezonów o awans Konfeksu Legnica, następnie przed własną publicznością podejmą Kaczawę Bieniowice, a z rundą jesienną pożegnają się w Księginicach, stając w szranki z Iskrą dowodzoną przez Andrzeja Wójcika.
Realnie patrząc, zerowy dorobek Przyszłości po tych trzech meczach nie byłby dla nikogo zaskoczeniem, jednak trener ma nadzieję, że jego podopieczni zdołają sprawić jakąś niespodziankę.
- Zdajemy sobie sprawę z tego, gdzie jesteśmy my, a gdzie nasi rywali i podchodzimy do tych meczów z dużą pokorą. Piła jednak nie takie niespodzianki widziała, więc może być różnie. W meczu z Kaczawą mamy atut w postaci własnego boiska, który może pozwolić na sprawienie niespodzianki. Spotkania wyjazdowe, zwłaszcza to z Konfeksem, nie napawają optymizmem, ale jak mówi słynny cytat- dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe. Na pewno będziemy walczyć w każdym meczu.