A-klasa pod lupą: rezerwiści ostrzą broń
ZŁOTORYJA. Po Sokole Krzywa, czas na rezerwy Górnika Złotoryja, które rundę jesienną zakończyły szczebel wyżej, na najniższym stopniu podium. O ile w przypadku beniaminka mogliśmy mówić o rewelacji czy pozytywnym zaskoczeniu, tak wysoka lokata złotoryjan nikogo właściwie nie dziwi, bo odkąd tamtejsza młodzież awansowała do A-klasy, zajmowała miejsce w ścisłym czubie. Premierowy sezon przyniósł wicemistrzostwo, natomiast ubiegłoroczną, przerwaną kampanię podopieczni Jarosława Łuniewskiego zakończyli tuż za „pudłem”. Teraz Górnik stoi przed szansą wyrównania swojego historycznego osiągnięcia, jednak w przypadku rezerw, ważniejsze od wyniku sportowego jest dostarczanie gotowych zawodników do pierwszego zespołu, a to ostatnimi czasy w Złotoryi funkcjonuje naprawdę dobrze.
Górnik w A-klasie był niewiadomą tylko przez kilka pierwszych tygodni po awansie. Im dalej w las, tym częściej uchodził za faworyta poszczególnych spotkań, a w przerwach między rozgrywkami zawsze wymieniano go w gronie ekip mających walczyć o tytuł mistrzowski. Choć historia złotoryjan na siódmym szczeblu rozgrywkowym jest krótka, to młody zespół nie zawodzi.
Trwający sezon bardzo długo układał się dla drużyny trenera Łuniewskiego wręcz kapitalnie, ponieważ do momentu starcia z liderem, Górnik miał na koncie dziewięć wygranych i remis z Dębem Siedliska. Problemy przyszły właśnie podczas meczu w Rokitkach, gdzie już po kilku minutach poważnej kontuzji doznał kapitan Sebastian Czaja, a złotoryjanie ostatecznie przegrali 0:4.
Do końca rundy jesiennej było już gorzej. Z jednej strony rezerwiści potrafili ograć Płomień Michów czy Kolejarza Miłkowice, ale efektowne triumfy rozdzieliły straty punktów z reprezentantami gminy Chojnów – Orlikiem Okmiany i Sokołem Krzywa. W tych dwóch pojedynkach nastąpiła eskalacja problemów, co skutkowało występami… trenera Łuniewskiego oraz prezesa Rafała Franczaka!
- Jeśli chodzi o miejsce, które zajmujemy, nie mamy prawa narzekać. Oczywiście punktów mogło być troszkę więcej, jednak sytuacja w końcówce rundy wyglądała nieco gorzej. Przyszły kontuzje, kartki, nasze mecze pokrywały się z tymi rozgrywanymi przez pierwszy zespół, chłopcy trafiali na kwarantanny, dlatego jestem zadowolony z osiągniętego wyniku, pracy zawodników oraz wprowadzania młodzieży do piłki seniorskiej. Nie szukamy usprawiedliwień w brakach kadrowych, bo to był po prostu nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Żałuję domowego meczu z Sokołem Krzywa, ponieważ rozpoczęliśmy go zdekompletowani i dopiero po kilkunastu minutach dojechał jedenasty zawodnik. Takie rzeczy, zwłaszcza podczas spotkań u siebie, nie powinny się zdarzać, jednak zdaję sobie sprawę, że z wiadomych powodów, wszyscy trenerzy mieli mniejsze lub większe problemy kadrowe, zwłaszcza w końcówce rundy jesiennej. I to jest jedyna rzecz, która mnie smuci. Nie wyniki, nie miejsce w tabeli, tylko to, co działo się w tych ostatnich spotkaniach. – powiedział Jarosław Łuniewski.
Po chwili, w znacznie weselszym tonie dodając:
- Pozytywem jest fakt, że w tych najcięższych sytuacjach zespół się cementował. Wielu chłopaków pokazało jak im zależy na drużynie, dawali z siebie dwa razy więcej, by gdzieś zatuszować te braki, co jest bardzo fajne i za co chciałbym im podziękować.
Jak wspomnieliśmy na wstępie, w zespołach rezerw bardziej od zwycięstw, cenione jest „produkowanie” zawodników mających dawać sobie radę w pierwszej drużynie. W przypadku Górnika, ta występuje na szczeblu IV ligi i trzeba przyznać, że letnia selekcja wypadła naprawdę obiecująco, ponieważ Jakub Tycel, Damian Kobza oraz Marcel Jankowski dostali swoje szanse, które z pewnością wykorzystali, zbierając masę pozytywnych recenzji. Dwaj pierwsi zdołali nawet zaznaczyć swoją obecność golami, bo 18- letni Kobza trafił do siatki w meczu Pucharu Polski z Górnikiem Lubin, natomiast rok młodszy Tycel zdobył trzy gole na poziomie IV ligi.
Wspomniany tercet zapewne nadal będzie regularnie powoływany przez Eugeniusza Oleśkiewicza na spotkania pierwszego zespołu, jednak niewykluczone, że szkoleniowiec da szansę kolejnym utalentowanym juniorom, których przecież w Złotoryi nie brakuje.
Życie nie znosi próżni, więc do rezerw trafiają wyróżniający się gracze juniorów starszych, prowadzonych przez Artura Balińskiego. Jarosław Łuniewski przyznał, że ma wytypowanych dwóch zawodników, których widziałby w swojej drużynie, jednak nim to nastąpi, chce odbyć rozmowy z głównymi zainteresowanymi. Przed szansą seniorskiego debiutu będą mogli stanąć Juliusz Wiszniowski i Filip Wróbel. Pierwszy z nich w tym roku skończy osiemnaście lat, drugi natomiast ledwie szesnaście.
Chociaż priorytetem jest wychowywanie miejscowej młodzieży, to nikt w Złotoryi nie zamyka się na wzmocnienia z zewnątrz, chociaż nadal kluczowy jest wiek pozyskiwanych zawodników.
- Chcielibyśmy by młodzi, ambitni zawodnicy z regionu trafiali do nas, a później zasilali szeregi pierwszej drużyny. Nie jestem osobą, która chce komuś na siłę zabierać piłkarzy, więc to musi być decyzja podjęta przez samego zainteresowanego. Prowadziliśmy już pewne rozmowy, jednak jest zbyt wcześnie by mówić o szczegółach. Na pewno chcielibyśmy się wzmocnić, zwłaszcza w formacji ataku, gdyż nierzadko zostajemy bez posiłków z pierwszego zespołu i musimy kombinować z przesuwaniem do pierwszej linii nominalnych pomocników. Drugim zawodnikiem jakiego szukamy, jest ktoś mogący grać jako środkowy obrońca lub defensywny pomocnik, bo ten ruch wymusiła na nas kontuzja Sebka Czai – zdradził Jarosław Łuniewski, zaznaczając, że obie luki mogą zostać wypełnione graczami dotychczas terminującymi w juniorach.
W kwestii przygotowań, rezerwy Górnika mają nieco skomplikowaną sytuację, ponieważ część graczy trenuje z pierwszym zespołem, część pod okiem Artura Balińskiego prowadzącego najstarszy rocznik młodzieżowy, a w swoim gronie, zawodnicy drugiego zespołu spotykają się właściwie raz w tygodniu.
W szlifowaniu formy mają więc pomóc mecze kontrolne, które złotoryjanie będą rozgrywać przez cały luty. Podczas pierwszego weekendu dyspozycję Górnika sprawdzi Park Targoszyn, następnie zawodnicy trenera Łuniewskiego zagrają z KS-em Męcinka, Orłem Zagrodno i Gromem Gromadzyń- Wielowieś. Szkoleniowiec liczy na jeszcze jedną grą kontrolną w środku tygodnia, jednak na razie trwają poszukiwania sparingpartnera.
Chociaż złotoryjanie zajmują trzecie miejsce, ewentualne myśli o awansie pozostają raczej w sferze marzeń, bo dziesięć punktów straty, przy jesiennej dyspozycji Czarnych Rokitki, będzie niemożliwe do odrobienia. Mimo to, w klubie nikt nie chce stawiać przed zawodnikami celów w postaci konkretnego miejsca na mecie rozgrywek.
- Nie będę oryginalny, ale główne założenia to zdobycie jak największej ilości punktów, prezentowanie widowiskowego futbolu i dalszy rozwój, a w konsekwencji minuty w pierwszym zespole, zdobywane przez tych młodych zawodników. To jest cel na cały rok i obserwując niektórych graczy, wierzę, że to się spełni. Jeśli idzie o awanse czy miejsca na podium, to powiem szczerze, nie mamy ciśnienia by na siłę udowadniać swoją wartość. Chłopcy są ambitni, nawet ci doświadczeni, którzy mają za sobą trochę lat grania, więc liczę na utrzymanie dotychczasowego poziomu zaangażowania – zakończył opiekun złotoryjan.