Śledztwo w sprawie składowiska
LEGNICA. Setki dokumentów do przeanalizowania, przesłuchania świadków, opinia biegłego – trwa prokuratorskie śledztwo w sprawie prywatnego składowiska odpadów na obrzeżach Legnicy, które niespełna dwa tygodnie temu stanęło w płomieniach. Decyzja o postępowaniu zapadła już w dniu pożaru.
- Mieliśmy uzasadnione podejrzenie popełnienia czynu polegającego na przetwarzaniu odpadów na tym wysypisku wbrew udzielonemu zezwoleniu. W dniu pożaru spłynęło do nas zawiadomienie pisemne Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska w tej sprawie i ten materiał dowodowy pozwolił nam na wszczęcie śledztwa. W chwili obecnej trwają oględziny zabezpieczonej dokumentacji, bardzo obszernej, zgromadzonej w kilkudziesięciu kartonach. - mówi Radosław Wrębiak, prokurator rejonowy w Legnicy Ważna dla sprawy będzie też opinia biegłego z zakresu pożarnictwa, który na wstępnym etapie nie wykluczył żadnej z analizowanych przez prokuraturę wersji. - Jedną z wersji jest to, że na tym składowisku dochodziło do celowego podpalania tych odpadów celem zwiększenia jego pojemności. Nie można jednakże wykluczyć, że doszło do samoczynnego zapalenia tej sterty odpadów, jak też nie można wykluczyć - co wynika m.in. z zeznań właściciela tej spółki, iż doszło do celowego zaprószenia ognia celem przejęcia - mówiąc potocznie - tego interesu przez inne osoby. - dodaje prokurator Wrębiak. Przypomnijmy, 18 maja na prywatnym składowisku odpadów surowcowych przy ul. Dobrzejowskiej w Legnicy wybuchł pożar. Z żywiołem przez dwa dni walczyło kilkudziesięciu strażaków. Potrzebne były też ciężkie maszyny, by przerzucać łyżka po łyżce zgromadzone odpady wymieszane z gruzem i ziemią, by każdą stertę z osobna móc zalać wodą.