Dzieci zdane wyłącznie na siebie
LEGNICA. Znieczulica? Brak empatii? Niestety, 12-letnim chłopcem, który złamał rękę tak, że miała nienaturalny kształt, zajęli się wyłącznie jego koledzy. Żaden z dorosłych nie pospieszył z pomocą.
Wszystko wydarzyło się na legnickim osiedlu Piekary. 12-letni Kacper, jadąc na elektrycznej deskorolce, przewrócił się i złamał rękę. Zareagowali wyłącznie jego koledzy. Jeden znalazł w telefonie kontakt „Mama” i zadzwonił, drugi już wykręcał numer na 112.
- Jest mi trochę wstyd za dorosłych - mówi pani Magdalena, mama Kacpra. - Nikt nie zainteresował się płaczącym, zwijającym się z bólu dzieckiem. Widać było z daleka, że to złamanie, bo ręka miała nienaturalny kształt i nikt nie zareagował - mówi pani Magdalena, mama Kacpra.
Kacper, który dziś już jest po operacji ręki, opowiada, że całej sytuacji przyglądał się z boku przez chwilę jakiś mężczyzna, obok przechodziła też kobieta, ale nikt nawet nie zapytał dzieci, co się dzieje i czy potrzebna jest pomoc.
- To straszne, bo dzieci rozmawiały z dyspozytorką pogotowia na głośnomówiącym, więc było słychać nawet instrukcje przekazywane dzieciom odnośnie zrobienia z koszulki temblaka, a żaden dorosły się nie zainteresował. Na całe szczęście byli koledzy, którzy Kacprowi pomogli. Bardzo im za to dziękuję! - mówi mama Kacpra.
Paweł Halik, kierownik dyspozytorni medycznej w legnickim pogotowiu ratunkowym potwierdza, że w tej sprawie telefon wykonał jedynie nastoletni chłopiec. Innego zgłoszenia nie było.
- Rzeczywiście, dzieci były cały czas na łączności z dyspozytorem i wykonały jego polecenia. Zgodnie ze wskazówkami zrobiły z koszulki prowizoryczny temblak i czekały aż nie pojawi się albo karetka albo rodzice - mówi Paweł Halik.
- Postawa dorosłych przeraża, ale jest nadzieja w tych dzieciach. Oby ta wrażliwość w nich pozostała! - dziś już z uśmiechem mówi mama Kacpra.