Zmarł po interwencji. Śledztwo w toku.
LEGNICA. Prokuratura nie postawiła policjantom zarzutów, ale śledztwo jest nadal w toku. Mowa o interwencji wobec Grzegorza S., który najpierw odgrażał się swojej byłej partnerce, a potem – nożem i młotkiem zaatakował policjantów. Pisaliśmy tym TUTAJ.
Funkcjonariusze podczas interwencji użyli paralizatora i gazu pieprzowego. Prokuratura sprawdza teraz, czy policjanci nie przekroczyli swoich uprawnień.
- Śledztwo w tej sprawie od prokuratury rejonowej przejęła prokuratura okręgowa. Postępowanie prowadzone jest pod kątem przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy policji podczas interwencji wobec mężczyzny i nieumyślnego doprowadzenia do jego zgonu. Postępowanie to toczy się w sprawie, żadnej osobie nie postawiono zarzutów - mówi Lidia Tkaczyszyn, rzecznik prasowy prokuratury okręgowej w Legnicy.
Kluczowe dla sprawy mogły być wyniki sekcji zwłok. Nie dały jednak jednoznacznej odpowiedzi, co było przyczyną zgonu mężczyzny.
- Podczas sekcji zwłok nie stwierdzono na ciele denata obrażeń, które mogłyby mieć związek ze zgonem. Dopiero po uzyskaniu dodatkowych badań toksykologicznych, a także - istotnych w tej sprawie - badań histopatologicznych biegli wypowiedzą się co do przyczyny zgonu - dodaje Lidia Tkaczyszyn.
Przypomnijmy, do zdarzenia doszło 8 października w Legnicy. Policję na interwencję wezwała legniczanka, bo do jej drzwi dobijał się jej były partner, który był agresywny. Kiedy na miejscu pojawili się funkcjonariusze, mężczyzna nie reagował na ich wezwania, a w pewnym momencie wyjął z torby, którą miał przy sobie, nóż i młotek. Grzegorz S. zaczął narzędziami grozić funkcjonariuszom, wykrzykując, że ich zabije. Potem zaczął uciekać, a gdy został złapany – zaczął tracić przytomność. Po przewiezieniu do szpitala mężczyzna zmarł.