Koniec z asfaltem z termosu
LEGNICA. By na bieżąco łatać największe dziury w jezdniach - firma za to odpowiedzialna sama robiła asfalt i woziła go w termosach na drogi. Teraz prace przy zabezpieczaniu ubytków w legnickich jezdniach powinny przyspieszyć, bo ruszyły otaczarnie, czyli producenci asfaltu.
- Do tej pory pracowano na tej zasadzie, że firma we własnej bazie rozgrzewała nocą stare, pozbierane z innych prac asfalty z emulsją i z tym asfaltem w termosach wyjeżdżała na ulice, by naprawiać te największe ubytki. To są metody mało doskonałe, ale jedyne, jakie były możliwe w tych warunkach. Stosowaliśmy też asfalt na zimno, co polega na tym, że za pomocą palników ubytek jest rozgrzewany i jest z niego usuwana woda, a potem taką łatę zamykano asfaltem na zimno. Natomiast teraz, gdy mamy już asfalt z wytwórni, przyspieszy to znacznie roboty - zapewnia Andrzej Szymkowiak, dyr. Zarządu Dróg Miejskich w Legnicy.
Jeśli jest już z czym, to trzeba mieć i kim pracować.
- Uruchamiamy w tej chwili kolejne brygady, które będą mogły podążyć za pojawiającymi się ubytkami. Przy takich warunkach - raz minusowej, raz plusowej temperaturze - uzupełnienie ubytków w jednym miejscu nie oznacza, że za 2-3 dni, dosłownie 10 metrów dalej, nie pojawi się kolejny ubytek - mówi dyr. Szymkowiak.
ZDM zapewnia, że choć zabezpieczanie ubytków to kosztowna akcja - na bezpieczeństwie kierowców oszczędzać nie będzie.