Ratować życie czy jechać dalej?
LEGNICA. Musiał zmierzyć się ze swoimi służbowymi obowiązkami i... ludzką obojętnością. Kierowca miejskiego autobusu rzucił się na pomoc pijanemu mężczyźnie, a pasażerowie… zaczęli żądać, by ruszył dalej w kurs.
Kierowca miejskiego autobusu w Legnicy (prosi o anonimowość) zauważył, że w kierunku autobusu zmierza pijany mężczyzna. Potem wydarzenia potoczyły się błyskawicznie.
- Ten człowiek był tak pijany, że siła bezwładności rzuciła go na autobus - właściwie autobus uratował mu życie, bo stanowił barierę. Gdyby nie to - mężczyzna runąłby na jezdnię wprost pod koła przejeżdżających samochodów - relacjonuje kierowca autobusu.
Kierowca, widząc co się dzieje, wysiadł, by udzielić pierwszej pomocy. Wówczas pasażerowi zaczęli żądać, by... wsiadł za kółko i jechał dalej.
- Pasażerowie prosili, żebym kontynuował jazdę, bo spieszyli się do domu, po pracy, na zakupy itd. No... poczułem się, jak na rozstaju dróg, to naprawdę było trudne - dodaje kierowca.
Pod presją pasażerów kierowca kontynuował kurs, ale odjechał dopiero wtedy, gdy powiadomił pogotowie i policję.
- Po tym, jak dojechałem do pętli, zrezygnowałem ze swojej przerwy i czym prędzej pojechałem sprawdzić, co się stało z tym mężczyzną - opowiada kierowca autobusu.
Mężczyzna, jak się okazało, miał 4 promile alkoholu. Nie oznacza to, że można koło takiego człowieka przejść obojętnie - nie kryje zaskoczenia reakcją tłumu nadkom. Anna Farmas - Czerwińska z legnickiej policji:
- Zachowanie pasażerów na pewno dziwi, ponieważ tak naprawdę nie wiedzieli, co się stało. Nawet jeżeli mężczyzna jest nietrzeźwy, to przecież przewrócił się na chodnik. Prawdopodobnie z dużą siłą uderzył głową, więc w pierwszej kolejności powinniśmy zadbać o zdrowie i życie człowieka, nawet jeżeli mielibyśmy spóźnić się do domu czy na jakieś spotkanie - mówi nadkom. Farmas- Czerwińska.
Gdyby nie reakcja ze strony kierowcy autobusu nie wiadomo, jaki finał miałaby ta historia.