W "wytrzeźwiałce" mieszkają uchodźcy. Pijani paraliżują SOR
LEGNICA. Od kiedy w marcu tego roku w Legnicy bezterminowo zawieszono działalność Miejskiej Izby Wytrzeźwień, pijani stali się "pacjentami" szpitalnego SOR-u. Niebawem minie pół roku i nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie izba z powrotem stała się "wytrzeźwiałką".
Dziś Miejska Izba Wytrzeźwień w Legnicy pełni funkcję schroniska dla uchodźców z Ukrainy. - Mamy ten obiekt na liście wojewody jako przeznaczony dla uchodźców. Obecnie na na 25 miejsc, które tam mamy, 9 jest zajętych przez obywateli Ukrainy i nie ma decyzji o zmianie statusu placówki. Jeżeli liczba uchodźców będzie się zmniejszała, to będziemy decydować o skreśleniu kolejnych obiektów z listy wojewody - mówi Piotr Seifert, rzecznik prasowy urzędu miasta w Legnicy.
Tymczasem, po zamknięciu izby, rolę "wytrzeźwiałki" pełni szpitalny SOR.
- Jest to duże utrudnienie w naszej pracy. Dziennie trafia do nas 3-4, a w weekendy nawet 7-8 osób. Trzeba też wziąć pod uwagę, że taki pacjent, którego przyjmujemy w stanie upojenia alkoholowego, najczęściej - mówiąc delikatnie- wymaga pewnych czynności higieniczno-sanitarnych. Personel musi takiego człowieka najpierw umyć i dopiero przystępujemy do procesu leczenia, które najczęściej polega na tym, że podajemy elektrolity, nawadniamy pacjenta, by jak najszybciej wypłukać alkohol- mówi Tomasz Kozieł, rzecznik prasowy legnickiego szpitala.
Pijany pacjent potrafi na wiele godzin zająć szpitalne łóżko na SORze.
- Najczęściej tacy pacjenci są upojeni do nieprzytomności, więc wypłukiwanie alkoholu z ich organizmu często trwa kilka godzin,a kiedy pacjent odzyskuje przytomność - często staje się agresywny, co też ma wpływ na pracę SOR-u - dodaje Tomasz Kozieł.
Z biegiem lat coraz więcej miast w Polsce decydowało się na zamykanie izb wytrzeźwień, których utrzymanie obciążało lokalne samorządy. Legnicę każdego roku działalność "wytrzeźwiałki" kosztowała ok. 2 mln zł.
- Legnica nie jest jedynym miastem, które nie ma izby wytrzeźwień. Oczywiście, ze jest to nowa sytuacja dla pracowników służby zdrowia i policji, ale i w innych miastach te służby muszą sobie z tym radzić. Musimy się nauczyć z tym żyć, przynajmniej przez te miesiące, gdy izba jest schronieniem dla uchodźców- mówi Piotr Seifert, rzecznik urzędu miasta.