Zakład przetwarzania baterii chce wybudować firma Royal Bees Recycling, która przy ul. Nasiennej (na terenie Legnickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej) w jednej z hal od lat prowadzi działalność polegającą na mechanicznym przetwarzaniu odpadów innych niż niebezpieczne. Od blisko dwóch lat spółka ubiega się o pozwolenie na rozszerzenie działalności. W planach ma przetwarzanie odpadów niebezpiecznych. Chodzi o zużyte ogniwa elektryczne Li-ion (baterie litowo-jonowe) z samochodów elektrycznych, laptopów czy smartfonów.
- Inwestycja pod każdym względem jest bezpieczna dla środowiska naturalnego - mówi prezes RBR Mateusz MROCZKA. - Pod względem formalno-prawnym nasze starania o rozszerzenie działalności przeszło tyle kontroli wszelkich organów działających w przestrzeni ochrony środowiska, że gdyby wykryto jakiekolwiek uchybienie to byłoby o tym głośno.
Prezes Mroczka chętnie wyliczał plusy ich inwestycji. Nie chodzi nawet o wzrost liczby zatrudnionych z 6 obecnie do 50. Okazuje się, że firma utylizują określone odpady wytwarzałaby energię elektryczną. - Chcielibyśmy ją z naszych magazynów energii przekazywać miastu Legnicy do wykorzystania przy ładowaniu autobusów elektrycznych komunikacji miejskiej - wymienił jeden z zalet inwestycji Mateusz MROCZKA. Dodając także jakie kwoty bezpośrednio wpłyną do kasy miasta...
Sprawa nie jest nowa. Nie jest też lekka, łatwa i przyjemna. W 2023 r. ówczesny prezydent Legnicy Tadeusz Krzakowski odmówił Royal Bees Recycling wydania decyzji środowiskowej ws. rozbudowy zakładu uznając, że inwestycja stoi w sprzeczności z zapisami miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Tyle że Samorządowe Kolegium Odwoławcze decyzję prezydenta uchyliło.
Na początku 2024 roku prezydent Krzakowski wszczął ponowne postępowanie mające na celu ocenę oddziaływania inwestycji na środowisko. Konsultacje społeczne są jego częścią.
Przed kilkoma laty firma Royal Bees Recycling chciała otworzyć zakład przetwarzania baterii w podlegnickich Rzeszotarach, ale wycofała się z tych planów po protestach mieszkańców. I wszystko wskazuje, że w Legnicy nie będzie łatwo.
Zebrani pytali o wiele spraw dotyczących bezpieczeństwa, ale konkretnych odpowiedzi brakowało... Jedna z aktywnych uczestniczek dyskusji słusznie zauważyła, że...
- Przez godzinę inwestor mówił tylko o tym, co chce nam przekazać. Pan chciał się wybielić, pokazać w innym świetle. Dla mnie jest niewiarygodny i nie odpowiada precyzyjnie, a nawet w sposób zbliżony do precyzyjnego na żadne z zadanych pytań. Dodatkowo wszystkie jego odpowiedzi opierają się na niezgodnym ze stanem faktycznym raporcie oddziaływania na środowisko, a na moje pytanie, czy dostaniemy raport zgodny odparł, że musi to być zgodne z prawem... Chciałam, żeby odpowiedział na pytanie jednej z osób, jakie substancje szkodliwe będą się dostawały do powietrza w sytuacji, kiedy wybuchnie pożar, a on cały czas uparcie i konsekwentnie mówi, że zagrożenie pożarowe jest zniwelowane do minimum.
Mieszkańców uspokajał sam prezes, jego doradcy, w tym były komendant straży Adam Konieczny. Nie do końca im się udało.
Co zrobi z tym fantem prezydent Kupaj? - Nie wiem, nie jestem prezydentem - mówiła uczestniczka spotkania. - W każdym razie nie ma zgody mieszkańców na inwestycję w sytuacji kiedy inwestor co innego mówi opierając się na raporcie oddziaływania na środowisko, a inna jest rzeczywistość tego terenu. Trudno stać się entuzjastą inwestycji w sytuacji kiedy nie uzyskaliśmy odpowiedzi na żadne ważne pytanie.