Razem: ONR z Solidarnością to bezczelność
LUBIN. Lokalni politycy zrzeszeni w partii Razem mówią krótko – to, co stało się 14 kwietnia w Gdańsku to bezczelność. - Obóz Narodowo Radykalny przemaszerował przez miasto ze sztandarami, na których widniała falanga z obrazem stylizowanej na swastykę ręki z mieczem. Po ulicznym pokazie siły bojówkarze z ONR świętowali w legendarnej sali BHP Stoczni Gdańskiej. To wydarzenie wywołało powszechne oburzenie – oceniają politycy Razem.
- Impreza ONR w miejscu, gdzie rodziła się Solidarność, gdzie podpisano porozumienia sierpniowe, to wyraz bezczelności organizatorów, ale również symbol upadku współczesnej Solidarności, która zgodziła się udostępnić to historyczne miejsce organizacji odwołującej się do przedwojennych faszystów – mówi Damian Cacek z partii Razem, z Lubina - Solidarność jako organizacja nie zawsze skłaniała się w stronę skrajnej prawicy. W 1980 roku ten ruch powstał na bazie robotniczych protestów i socjalnych postulatów. W początkowej fazie zgromadził około 10 mln członków. Solidarność była masowa, egalitarna i demokratyczna. Nie była to organizacja sklerykalizowana, jak jej obecna spadkobierczyni. Pomimo nacisków kościoła, aż do stanu wojennego Solidarność nie zajęła stanowiska w sprawie aborcji. Solidarność nie była antysemicka czy ksenofobiczna. Była patriotyczna, nie nacjonalistyczna. Na pierwszym zjeździe delegatów uchwalono odezwę - Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej. Były to pozdrowienia i wyrazy poparcia dla robotników w Albanii, Bułgarii, Czechosłowacji, Niemieckiej Republice Demokratycznej, Rumunii, na Węgrzech i dla wszystkich narodów Związku Radzieckiego. Pierwsza Solidarność była zupełnym przeciwieństwem antydemokratycznych ruchów nacjonalistycznych takich jak ONR. W czasie, gdy rodziła się Solidarność, wielu nacjonalistów było jej zagorzałymi krytykami. Wybrali współpracę z PZPR, w ramach Zjednoczenia Patriotycznego „Grunwald”, które w 1981 roku poparło wprowadzenie stanu wojennego – przypomina fakty historyczne Damian Cacek - Rok 1981 i stan wojenny okazał się końcem pierwszej Solidarności. Solidarność z końca lat 80-tych nie przypominała już oddolnego demokratycznego ruchu robotniczego. Po 1989 Lech Wałęsa jako pierwszy zaczął wykorzystywać symbol Solidarności do rozgrywek w obozie władzy. Podobnie postępowali jej kolejni liderzy, używając związku jako trampoliny do politycznej kariery. Skutki były opłakane. Solidarność traciła członków, a jej polityczni wybrańcy zaliczali kompromitujące klęski wyborcze. W 1991 związek wystartował w wyborach i z trudem przekroczył 5% poparcia. W kolejnych wypadł z Sejmu, nie przekraczając progu wyborczego. Kiedy przewodniczącemu Solidarnności, Krzaklewskiemu, udało się dorwać do władzy na czele Akcji Wyborczej Solidarność (AWS), solidarnościowy rząd prowadził skrajnie liberalną, antypracowniczą politykę gospodarczą. To wtedy doszło m.in. do częściowej prywatyzacji KGHM-u. Wyborcy ocenili politykę AWS tak, że w kolejnych wyborach nie przekroczyła progu wyborczego. Od czasu tej kompromitującej klęski Solidarność nie startuje w wyborach. Wiele osób liczyło na zmiany w związku pod kierownictwem Piotra Dudy. Niestety, Duda kontynuuje tradycje swoich poprzedników. Tak było, gdy rząd wprowadzał „reformę” edukacji, przeciwko której protestowali rodzice i nauczyciele. Duda poparł zmiany w systemie edukacji. Poziom służalczości wobec rządzących osiągnął szczyt, gdy Piotr Duda zaatakował w mediach obywateli pokojowo protestujących przeciwko łamaniu konstytucji. Zapowiadał, że jego związek wystąpi przeciwko protestującym na ulicach i „nakryje ich czapkami”. Na szczęście do konfrontacji nie doszło. Duda ośmieszył tylko związek, na czele którego stoi. Związek coraz częściej flirtuje z antysemitami i skrajną prawicą. Tygodnik Solidarność z magazynu opiniotwórczego, stał się tubą propagandową środowisk skrajnych. Czołowy publicysta Tygodnika zasłynął ostatnio antysemickim rysunkiem, przedstawiającym funkcjonariusza NKWD mierzącego z pistoletu do klęczącego Polaka. NKWD-zista, jak w hitlerowskiej propagandzie, miał na piersi gwiazdę Dawida. Ten „skręt w prawo” nie może wyjść związkowi zawodowemu na dobre. Bratanie się z bojówkami nacjonalistycznymi odstrasza od związku ludzi, którzy nie chcą mieć nic wspólnego z neofaszystami. Taka polityka doprowadzi do występowania członków ze związku. Piotrowi Dudzie to nie przeszkadza - ma pewnie obiecaną polityczną emeryturę od PiSu - podkreśla dobitnie Damian Cacek.