Mieszkańcy gminy wiejskiej nie chcą do miasta
LUBIN. Ubiegłoroczny pomysł prezydenta Lubina, by przejąć tereny wiejskie gminy poparli radni miejscy przy znacznym sprzeciwie mieszkańców terenów, których to dotyczy. Gmina Wiejska nie spoczywa na laurach i działa. Trwają konsultacje społeczne, które pozwalają wypowiedzieć się w ankietach mieszkańcom. Z 31 spotkań odbyło się już 10. Głos wypowiadających się jest praktycznie jednoznaczny - nie chcą przyłączenia do miasta, bo to oznaczać będzie wyższe opłaty i straty dla wsi.
Osiek, Chróstnik, Kłopotów, Szklar Górne, Niemstów, Miroszowice, Księginice, Kłopotów i Obora to miejscowości, w których mieszkańcy mieli już okazję odpowiedzi na pytanie czy chcą przyłączenia 7 sołectw do miasta oraz czy są za powrotem do gminy wiejskiej trzech małych obszarów z terenu Szklar Górnych, Krzeczyna Wielkiego i Obory. Wniosek jest prawie jednoznaczny - mieszkańcy wsi nie chcą znaleźć się pod pieczą miasta.
- Jestem zdania, że gmina ma zostać w swoim obszarze bo to jest korzystne dla gminy. Im więcej wsi, tym większe dotacje i więcej funduszy zewnętrznych, które są nam potrzebne. Z samego budżetu gminie nie uda się wszystkiego załatwić. Jak odejdzie sporo wiosek, które są duże, to pieniążki pójdą za nimi. Dla naszych mieszkańców mogą być wtedy podwyższone podatki, opłaty za wodę i za śmieci. Wszystkie koszty, które w tej chwili mamy, pójdą do góry. - mówiła Bogusława Kuryło, która 8 lat była sołtysem Księginic.
- Na pewno będziemy więcej płacić za wodę, ścieki, śmieci czy podatków. Gmina wiejska powinna być gminą wiejską bo co nam z tego, że wchłonie nas miasto i nasze pieniądze? Nie będziemy mieli plusów z tego tytułu. Miasto na pewno chce nasze pieniądze - mówił Mieczysław Jakubowski, który w Księginicach mieszka od 1965 roku.
Opiniować w tej sprawie będzie wojewoda, ale ewentualną decyzję czy dopuścić do przyłączenia terenów wsi do miasta podejmie Rada Ministrów.
Skąd pomysł prezydenta Lubina i radnych, by przejąć sołectwa?
- Na pewno nie chodzi o rozwój miasta i nowe tereny pod budownictwo mieszkaniowe. Takie argumenty zawarli wnioskodawcy w uzasadnieniu uchwały. Miasto ma jeszcze setki hektarów w aktualnie obowiązujących planach, a jest jeszcze kilka planów, które powinny być uchwalone. Są to tereny na obrzeżach miasta przeznaczone pod budownictwo mieszkaniowe czy usługi inwestycje. Ostatnio z ust radnego Górzyńskiego słyszałem, że podobno miastu potrzebne są tereny, bo mieszkańcy nie mają gdzie się budować. To pomysł nietrafiony i kłamliwy. W zeszłym roku miasto sprzedawało 150 działek i tylko 30 zostało sprzedanych. Uzasadnienie prezydenta jest niespójne i niekonsekwentne. Prezydent twierdzi, że chodzi mu nie tyle o tereny, ile o integrację. Nikt nie wie o co mu chodzi, bo ta integracja jest i to na bardzo wysokim poziomie. Podrzucił tę uchwałę radnym w sposób jednostronny i dyktatorski. A to, jak każdy dyktat, rodzi naturalny sprzeciw każdego człowieka. Prezydent nie chce rozmawiać ani wtedy, ani teraz. Jest zapraszany na każde spotkanie. Nie widzę tu ani prezydenta, ani jego przedstawicieli – mówił w Księginicach Tadeusz Kielan, wójt Gminy Lubin.
Jak podkreślał włodarz gminy, miastu potrzebne są pieniądze gminy, bo finanse miejskie są mocno skredytowane. - Chodzi o skok na kasę. Nie boję się tego powiedzieć. Chodzi o transfer naszych pieniędzy, a to kwota około 65 mln zł rocznie. To jest tragedia dla naszej gminy, a to wszystko dlatego, że miasto jest gigantycznie zadłużone. Mówi się o różnych kwotach. Słyszałem o 180 mln zł, radny Górzyński twierdzi, że tylko 100. Radni nie wiedzą i są kiepsko zorientowani. Według moich obliczeń, z materiałów dostępnych na stronie Urzędu Miejskiego można doliczyć się, że miasto jest zadłużone na ponad 300 mln zł razem z odsetkami. Miastu potrzebne są każde pieniądze - mówił Tadeusz Kielan.