"W Legnicy nie ma kumulacji karetek"
LUBIN/LEGNICA. Nie milkną echa poniedziałkowej relacji internetowej posła Na Sejm Piotra Borysa, który komentował sytuację przed lubińskim szpitalem na ul. Bema. Pacjenci blisko 9 godzin czekali w karetce na to, by zostali przyjęci na SOR.
Dyrekcja szpitala przy ul. Bema w Lubinie wyjaśniła, że chwilowo system stał się niewydolny, bo skumulowało się kilka rzeczy: po pierwsze liczba pacjentów trafiających na SOR w ciągu ostatnich dni znacznie wzrosła, a drugim powodem było ognisko koronawirusa na internie.
Tymczasem na relację posła zareagował również Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Legnicy, bowiem polityk publicznie stwierdził, tu cytat: że "podobna sytuacja dzieje się de facto w Legnicy, i dlatego mój apel: Panie Niedzielski, proszę o natychmiastową reakcję, zanim dojdzie do tragedii ".
Tomasz Kozieł, rzecznik prasowy legnickiego szpitala dementuje, jakoby i w Legnicy karetki stały godzinami, czekając na przyjecie pacjentów do SOR-u.
- U nas nie zdarzają się jakieś wielkie kumulacje karetek. Nasz SOR jest wydolny, od kilku miesięcy z nową obsadą, powiększoną znacząco w porównaniu do tego, co było jeszcze 2-3 lata temu, więc nie mogę potwierdzić tego typu "rewelacji"- mówi Tomasz Kozieł, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy.
Rzecznik podkreśla, że w Legnicy nie ma podziału pacjentów na tych pilniejszych, bo covidowych i tych, którzy zakażeni nie są, więc na miejsce w szpitalu muszą czekać.
- Nasz szpital modułowy praktycznie w stu procentach odciążył nasz szpital główny od udzielania pomocy pacjentom covidowym. Pacjenci covidowi nie trafiają w ogóle do szpitala głównego, bo przecież wiemy, że nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o pacjentów z innymi jednostkami chorobowymi. Wciąż zdarzają się wypadki, zawały, udary, które powodują, że pacjenci, którzy nie mają COVID-a potrzebują natychmiastowej pomocy - dodaje rzecznik legnickiego szpitala.
