T. Kielan: Mam nadzieję, że zdamy ten życiowy egzamin celująco!
GMINA LUBIN. Z chwilą wybuchu wojny na Ukrainie, zarówno indywidualni mieszkańcy, jak i zorganizowane grupy przygotowują wszechstronną pomoc. W Urzędzie Gminy Lubin wójt powołał specjalny zespół ds. uchodźców, który koordynuje całość działań, załatwia niezbędne formalności, relokuje i przygotowuje miejsca pobytowe dla uchodźców.
O tym jak wygląda ta praca rozmawiamy z Tadeuszem Kielanem, wójtem gminy Lubin.
Wybuch wojny i atak Rosjan na Ukrainę był dla wszystkich szokiem. Mało kto był przygotowany na siłę i skalę zniszczeń oraz tak dużą falę uchodźców. Jednak w kilka godzin organizowane były w Polsce pierwsze zbiórki, wyjazdy na granicę, a mieszkańcy otwierali swoje domy dla uchodźców. Jak te pierwsze dni wyglądały w gminie Lubin?
Tadeusz KIELAN: – Wojna wybucha w czwartek 24 lutego, a już w sobotę 26 lutego z Raszówki wyjeżdżał bus z zebranymi darami dla walczących Ukraińców i uchodźców, którzy przekraczali polska granicę. Pierwsze zbiórki natychmiast zaczęły organizować nasze jednostki Ochotniczych Straży Pożarnych. Po raz kolejny potwierdziło się to, co zawsze powtarzam, że rola OSP jest nie do przecenienia i nie chodzi tylko o akcje ratunkowe, ale właśnie o prewencję, poczucie wspólnoty i bezpieczeństwa. Strażacy nie tylko zbierali dary, ale przekazali też wiele umundurowania i sprzętu. Zbiórki darów organizowały i nadal organizują także gminne szkoły, przedszkola, biblioteki. Skala ofiarności i zaangażowania jest ogromna. Mieszkańcy gminy Lubin są niesamowici! Bardzo im za to dziękuje!
Wielu przyjęło pod swój dach uchodźców, często nieznane im wcześniej osoby. Mieszkańcy udostępniają wolne lokalne, meblują mieszkania, organizują wszechstronną pomoc.
– Jestem im za to bardzo wdzięczny. Staramy się być z tymi rodzinami w kontakcie i wspierać je we wszelkich działaniach. Żeby ta pomoc była właściwa i skoordynowana, od samego początku apelowaliśmy do mieszkańców o rejestrację uchodźców w naszym biurze meldunkowym. To było jeszcze przed okresem przyznawania numerów PESEL. Tylko do 17 marca w domach mieszkańców było oficjalnie zarejestrowanych 250 osób z Ukrainy. Od razu po rejestracji, jeśli była taka potrzeba, osoby te otrzymywały dary rzeczowe. W urzędzie stworzono specjalny magazyn. Dzieci kierujemy do gminnych szkół, dajemy im wyprawki. Część darów pochodzi ze zbiórek, część jest finansowana z pieniędzy ze zbiórek miedzy innymi wśród urzędników. Inne potrzebne zakupy finansujemy z budżetu gminy. W tym czasie gmina intensywnie pracuje także nad przygotowaniem dodatkowych miejsc, gdzie można będzie ulokować uchodźców w przyzwoitych warunkach.
Jakie to miejsca i ilu uchodźców gmina może przyjąć?
– Polska granice przekroczyło już ponad 2 miliony uchodźców, żadne krajowe ani samorządowe instytucje nie były przygotowane na taką skalę. Nie chodzi przecież o przygotowanie miejsc, w których dziesiątki, setki ludzi zostanie stłoczonych przez wiele tygodni na małej powierzchni. Chodzi o stworzenie w miarę komfortowych warunków do życia. Chodzi o nadzieję na normalność. Dlatego podjęliśmy decyzję o przystosowaniu naszych świetlic i montujemy w nich na przykład natryski. W pierwszej turze jest to osiem obiektów: w Szklarach Górnych, Raszówce, Chróstniku, Miłoradzicach, Siedlcach, Miroszowicach, Zimnej Wodzie i Wiercieniu. Wszystko wskazuje na to, że w ten sposób zagospodarujemy później wszystkie gminne świetlice. Kupiliśmy już 90 łóżek, 120 kompletów pościeli, ręczniki, niezbędny sprzęt AGD, organizujemy wyżywienie. Wszystkie te działania wymagają finansowania i dobrej organizacji. Otrzymaliśmy także 100 łóżek od wojewody, KGHM przekazał nam 20 materacy.
Czym konkretnie zajmuje się powołany przez pana w urzędzie zespół ds. uchodźców?
– Zorganizowaniem wszystkich nowych formalnych obowiązków, czyli rejestracją, ankietowaniem, ułatwieniami w nadawaniu numer PESEL , organizowaniem tzw. obowiązku szkolnego, zbiórką i przekazywaniem darów. Uruchomieniem świadczeń socjalnych, zakupem niezbędnego wyposażenia dla uchodźców, żywności, środków higienicznych. Uruchomieniem prac remontowych w świetlicach, zorganizowaniem tam bezpiecznego pobytu dla uchodźców, co wiąże się na przykład z całodobowym pogotowiem technicznym, bo te obiekty nie są przecież dostosowane do dużego obłożenia w dłuższym czasie. Tam trzeba także zapewnić chociażby segregację i odbiór odpadów. Zatrudniamy tłumaczy, szukając ich wśród uchodźców. Codziennie wynikają nowe sprawy, których nikt nie przewidziałby kilka tygodni temu i tak będzie przez najbliższy, a może i dłuższy czas.
To wiele dodatkowych obowiązków i spore zmiany w funkcjonowaniu gminnych instytucji. Nie rodzi to żadnych konfliktów, nikt nie narzeka?
- Powiem tak. W domu jednej z mieszkanek znalazła schronienie mama z dwójką dzieci, w tym 6-letnim chłopczykiem. Ten chłopczyk przez ponad tydzień nie podniósł na nikogo wzroku, nic nie mówił, w nocy się moczył. Dziś z jego psychiką jest już dużo lepiej. Czy jesteśmy w stanie tak naprawdę zrozumieć co czują ukraińskie dzieci i ich matki, które szukają u nas schronienia? Życie i zdrowie to wartość bezcenna. W każdej społeczności znajdą się osoby, którym może się coś nie podobać. Słyszę pojedyncze głosy, że adaptacja świetlic dla uchodźców, to ograniczanie praw mieszkańców. Wierzę jednak, że to incydentalne przypadki i wynikają raczej z chwilowych emocji. Ponad dwa lata pandemii, różne ograniczenia, wojna tuż za naszymi granicami, niepewność jutra – wszystko to może rodzić różne zachowania. Jesteśmy jednak silną, dobrą i empatyczną społecznością. Bądźmy dla siebie i naszych gości życzliwi, mam nadzieję, że zdamy ten życiowy egzamin celująco.
Dziękuję za rozmowę