Polkowicki „Grzybek” - sporo radości, ale i obowiązków
POLKOWICE. Baseny zewnętrzne „Grzybek” są w czasie lata jednym z najbardziej obleganych miejsc w Polkowicach. Setki chętnych korzystają z wodnych atrakcji. Niewielu zdaje sobie sprawę z tego jak to się dzieje, że wszystko działa i ile to wymaga pracy.
Cztery niecki z wodą, grzybek, duża zjeżdżalnia, boisko do siatkówki, szatnie, ubikacje, punkt gastronomiczny – to wszystko musi być gotowe na godzinę 10. Wtedy obiekt zostaje otwarty. Spragnieni słońca i wody pierwsi klienci rozkładają swoje koce i ręczniki, wchodzą do wody. W godzinach nieparzystych uruchamiane są atrakcje – grzybek oraz zjeżdżalnia. Wówczas ustawiają się długie kolejki. Nad tym, by wszystko działało jak w zegarku czuwa między innymi Kornel Lisowiec, który na basenach zewnętrznych pracuje od 2010 roku. On do pracy przychodzi trzy godziny przed otwarciem, o godzinie 7.
- Pierwsze kroki kieruję do biura. Tam jest serce obiektów – komputery, które sterują procesami, pracą kamer. Potem idę do stacji znajdującej się przy basenie rekreacyjnym, badam poziom chloru, sprawdzam wszystkie inne parametry. Następnie udaję się ponownie do biura, gdzie wpisuję temperaturę wody oraz powietrza do komputera. Kiedyś wpisywałem te informacje na tablicy pisakiem. Teraz mamy tablicę elektroniczną. Przed otwarciem cały obiekt jest jeszcze sprzątany – opowiada pan Kornel, który ma spory udział w tym, że dziś praca na basenach jest w dużej mierze zautomatyzowana.
- Kornel to prawdziwy pasjonat elektroniki. Dzięki jego pracy możemy praktycznie nie wychodzić z biura. Opracował i sam zamontował automatyczny system załączania trakcji. Podgląd parametrów stacji też jest na miejscu w biurze – podkreśla Marek Grzesik, kolega pana Kornela z pracy.
Baseny są czynne do godziny 19. Na terenie obiektu cały czas jest pięciu pracowników obsługi oraz sześciu ratowników. To oni czuwają nad bezpieczeństwem, porządkiem oraz dbają o to, aby wszystko działało sprawnie. Oni też reagują, gdy coś się dzieje. A zdarzają się różne przypadki.
Dziś baseny zewnętrzne śledzą cztery obrotowe kamery, bardzo dokładne. Widzą każdy zakamarek basenów. Zdarzają się przypadki spożywania alkoholu. Wówczas obsługa reaguje. Sporadycznie są także akty dewastacji. Oku kamery nic nie umknie.
Polkowickie baseny zewnętrzne to dwa zamknięte obiegi wody, w systemie przelewowym. Jeden obejmuje basen sportowy, a drugi pozostałe trzy niecki. W obu tych obiegach krąży 1800 m3 wody, czyli 1800000 litrów. To olbrzymie ilości, więc rachunki za wodę dość wysokie. Podobnie jak za prąd, bo pracą pomp, dozowników sterują 24 godziny na dobę elektroniczne urządzenia zasilane prądem. Największa frekwencja na obiekcie była przed dwoma laty, w 2015.
- Wówczas były wielkie upały i nie działały jeszcze baseny w Lubinie i okolicach. Przez nasz obiekt przewijało się dziennie 3700-3800 osób. Teraz takich tłumów nie ma. Otwarcie basenów w Lubinie spowodowało, że wielu mieszkańców tego miasta już do nas nie przyjeżdża – mówi pan Kornel, który czuwa nad tym, aby odczyn pH wody w basenie był nie wyższy niż 7,2 oraz, aby ilość tak zwanego chloru związanego nie przekraczała 0,3 mg na dm3 chloru związanego. Gdy przekracza to pompy przestają wtłaczać chlor do obiegu.
- Te dwa parametry mają kluczowe znaczenie dla nas. Sprawdzamy je cztery razy dziennie, wpisujemy wyniki do specjalnego zeszytu. To jest potem sprawdzane przez sanepid – mówi pan Kornel.
On wraz ze współpracownikami dba o to, byśmy mogli korzystać z dobrodziejstw basenów zewnętrznych.