„Cicha masakra” w Niebieskim Parasolu. Odpowiedź na sprostowanie
CHOJNÓW. Pani Prezes Małgorzata Sztompke przygotowała sprostowanie do mojego artykułu, który dotyczył ogniska koronawirusa w kierowanym przez Nią ośrodku.
Czytam z uwagą, choć nie bez zdziwienia, ile pojawia się zastrzeżeń, jak dużo jest zaprzeczeń i oskarżeń o manipulacje. Można odnieść wrażenie, że „Parasol” był perfekcyjnie przygotowany na duże epidemiologiczne zagrożenie, że ognisko zakażenia zostało zduszone w zarodku i wirus, ani przez chwilę, nie miał szans wymknąć się poza mury ośrodka. Żałuję, że Pani Sztompke nie zechciała doczytać niektórych akapitów, do których się odnosi, ubolewam także, że Szefowa Niebieskiego Parasola ucieka od trudnych pytań, które dotyczą tej instytucji. Pani Prezes znała moje ustalenia, mogła się o nich dowiedzieć z przesłanego e-maila i rozmowy telefonicznej, która trwała ponad pół godziny. Uważam, że reakcja Pani Sztompke to element budowy „ parasolowego PR w czasach po zarazie”. Pojawiły się pewne pytania, które lepiej odsunąć, stawiając się w pozycji ofiary ataku, niż z otwartą przyłbicą skonfrontować się z wątpliwościami zawartymi w tekście i opiniami ludzi związanych z tym podmiotem.
-Ośrodek stanowczo zaprzecza insynuacjom przedstawionym w przytoczonym artykule, jakoby działanie ośrodka mogło w jakikolwiek sposób narazić Pacjentów i Pracowników w trakcie epidemii COVID-19. Insynuacje dotyczące działania ośrodka? Nie, z pewnością nie o tym pisałem. Przedmiotem mojego zainteresowania były niepodjęte działania, które mógłby skutkować tak dużym ogniskiem zakażenia. Zainteresowanych odsyłam nie tylko do mojego artykułu, ale także do analizy statystyk parasolowych zakażeń. Warto poświecić trochę czasu na pobieżny „research”, nim uzna sie, że wszystko w dobie epidemiologicznego zagrożenia w „Parasolu” było jak należy, bo wnioskuję, że takiego zdania jest Prezes tej instytucji.
Przy okazji muszę jasno podkreślić, że mam zaufanie do swoich informatorów, stąd też wiem min., że w Parasolu nerwowo szukało się i szuka źródeł moich „insiderskich” informacji. Skoro przy zaufaniu jesteśmy, chciałbym je mieć także do Pani Prezes. Szczerze, sądziłem, iż nasza telefoniczna rozmowa z 17.06 br. (po moim telefonie do ośrodka, Pani Prezes przekazała mi numer telefonu komórkowego, pod który zadzwoniłem. Nasza rozmowa trwała ponad 36 minut), zachęci Panią Sztompke do wypowiedzenia się w sprawie „cichej masakry” w kierowanym przez Nią ośrodku. Nie ukrywałem, jakie poczyniłem ustalenia i jakie są wątpliwości. Reasumując: 16. czerwca przesłałem pytania na e-mailową pocztę Niebieskiego Parasola (ich treść zawarłem w artykule), 17.06 rozmawiam z Panią Prezes, prosząc o odniesienie się do moich ustaleń, publikacja artykułu: 27.6. W ciągu 5 dni, od daty publikacji artykułu, Niebieski Parasol miał już gotowe sprostowanie, wcześniej 10 dni, nie wystarczyło, żeby odnieść się do treści moich pytań.
Pani Prezes potwierdza, że uszkodzeniu uległ termometr, którym mierzono temperaturę pracownikom i pacjentom, podobno został on niezwłocznie wymieniony. Tyle słyszałem o „jakości mierzenia temperatury”, na problematycznej jakości sprzęcie, który dawał problematyczne odczyty, że słowo „niezwłoczne” jest także problematyczne, biorę je w cudzysłów, bo w tym kontekście to pojemna kategoria. Podobno „Parasol” miał środki ochrony osobistej i na bieżąco je kupował, czyli tu też mijam się z prawdą! Moi informatorzy mają na ten temat określone zdanie. Uważam, że ośrodek zaliczył skok cywilizacyjny w czasie epidemii, dzięki zaangażowaniu wielu instytucji i osób. To była niemalże akcja humanitarna. Trafiło tam dużo potrzebnego sprzętu i materiałów, który były towarami deficytowymi i których zdecydowanie brakowało. To, że w magazynach Niebieskiego Parasola znalazły się niezbędne rzeczy, nie znaczy, że były tam wraz z wybuchem zakażeń. Ośrodek wielokrotnie i słusznie za pomoc dziękował.
Zawarłem także - nieprawdziwy opis okoliczności zwolnienia i odprawy byłej pracownicy ośrodka a nie jak wskazano w artykule „pracownic”. Pisałem o jednej Pani, która została zwolniona dyscyplinarnie. - Skoro już przy komunikacji jesteśmy, to wyraźnie zawiodła ona także w sprawie dyscyplinarnego zwolnienia jednej z pracownic- tak pisałem i na pewno nie chodziło o liczbę mnogą. Mówimy o Pani, która miała źle się czuć, zgłaszać ten fakt i która, bo to ważne, była także zakażona koronawirusem.
Co do komunikacji z pracownikami, mogę tylko napisać, że w „Parasolu” jest w tej materii potencjał i nie sądzę, aby to było tajemnicą dla Pani Prezes. Skoro tak bardzo docenia się tamtejszy Personel, to wypada mieć nadzieję, że wpłynie to także na „komunikację wewnętrzną”, tutaj nie mam także wątpliwości, pozostawiała sporo do życzenia. Skoro przy wątku komunikacyjnym jesteśmy, ta „zewnętrzna” też wyraźnie szwankuje. Rodzinie Pani M., która umarła w Parasolu na początku maja, mimo wielu prób, nie było dane porozmawiać z Panią Sztompke. Pani Prezes sprawnym „zewnętrznym” przekazem potrafiła zjednać ludzi i uruchomić szeroki strumień pomocy dla „ Parasola”. Dziwi mnie, że Kierująca ośrodkiem cierpi na „empatyczne zawieszenie” i nie ma nic do powiedzenia ludziom, których najbliższa osoba w parasolowych murach zmagała się z zarażeniem z COVID-em i tej walki nie wygrała.
Pani Prezes przytacza liczbę zgonów w ośrodku, do kwietnia 2020. Co z majem, co z czerwcem? Czy w następnym sprostowaniu Pani Prezes napisze ile Osób zmarło w tych miesiącach z uwzględnieniem Tych, które trafiły z Parasola do szpitali?!
Mam wrażenie, że Niebieski Parasol w Chojnowie spowija nimb nietykalności. Nie powinno się zadawać pytań i dociekać, zwłaszcza teraz, kiedy rany po epidemii się nie zabliźniły. Tam są starsi i schorowani ludzie, po co to ruszać – słyszałem. Nie zgadzam się. Uważam, że pytania należy stawiać, zwłaszcza wtedy, kiedy pojawiają się poważne wątpliwości, czy to miejsce było wystarczająco przygotowane na to do czego doszło i czy reagowano odpowiednio szybko. Czasami odnoszę wrażenie, że w lokalnej świadomości to miejsce funkcjonuje jako „ Ośrodek misyjny Siostry Małgorzaty”. Nie, to nie jest tego typu organizacja, charakter tego przedsięwzięcia jest zupełnie inny. Rozumiem, że materia jest bardzo delikatna, często bolesna, ale to żadna misyjna działalność. Zresztą, jaka by nie była i tak bym pytał…