Kwietne łąki lekiem Ratusza na suszę
ZLOTORYJA. Jak walczyć z suszą na miejskich skwerach, a przy tym zaoszczędzić pieniądze na koszeniu trawników? W prosty sposób: wysiać podgórską łąkę z kwiatami zamiast mnożyć zabiegi przy niekończącym się przycinaniu trawy. Na taki krok zdecydował się Urząd Miejski w Złotoryi. W kilku miejscach naszego miasta zakładane są tzw. kwietne łąki, które mają stanowić nową jakość w zieleni miejskiej.
W polskich miastach nastała moda na ograniczanie liczby koszeń i zakładanie w miejsce trawników naturalnych łąk. Są one ekologiczne, ekonomiczne i łatwe w utrzymaniu, a dla wielu stanowią duży walor estetyczny w krajobrazie, w którym dominuje beton. Pomagają w walce z suszą, bo magazynują wodę i chronią ziemię przed wysychaniem. Czego nie są w stanie zapewnić nisko skoszone trawniki.
Ten nowy trend w utrzymaniu zieleni miejskiej dotarł również do Złotoryi. Złotoryjski ratusz kupił specjalną mieszankę nasion i zamierza w tym roku wysiać łąki na blisko 2,7 tys. m kw. Pierwsze już zapuszczają korzenie nad stawem przy ul. Wiosennej i wybijają nieśmiało zielonymi łodyżkami na powierzchnię.
– Taka łąka upstrzona kwiatami to świetna sprawa w mieście. Może rosnąć wiele lat i prawie nie wymaga pielęgnacji, więc kosztuje niewiele. W zasadzie trzeba zainwestować jedynie w przygotowanie gruntu i zakup nasion. Podlewanie jest konieczne tylko w pierwszym roku, żeby rośliny porządnie się zakorzeniły. Później kwietna łąka jest już prawie bezobsługowa, bo nie wymaga nawadniania i wystarczy jedno koszenie w roku, gdy przekwitnie – zachwala Bożena Łupkowska, referentka ds. utrzymania zieleni w Urzędzie Miejskim w Złotoryi, która pełni funkcje miejskiej ogrodniczki.
W mieszance nasion, które kupił magistrat, jest ok. 30 gatunków roślin naturalnie występujących w Polsce. Były ręcznie zbierane na Podkarpaciu, na terenach podgórskich, więc powinny dobrze się przyjąć w Złotoryi. Znajdziemy wśród nich takie wieloletnie gatunki kwitnące, jak: żmijowiec zwyczajny, cieciorka pstra, cykoria podróżnik, złocień zwyczajny (popularna margaretka), dziewanna pospolita, mydlnica lekarska, świerzbnica pospolita czy krwawnik pospolity. Trzon mieszanki stanowią więc byliny, ale są w niej również jednoroczne i dwuletnie rośliny kwitnące, m.in. mak polny, chaber bławatek, łubin, wyka kosmata, maruna bezwonna czy marchew dzika, które mają dodać złotoryjskim łąkom kolorytu.
Pracownicy UM rozpoczęli wysiewanie od dwóch trójkątnych poletek znajdujących się obok placu zabaw przy Zielonym Oczku. Nad stawem mają powstać w tym roku jeszcze 2 naturalne łąki, a w całym mieście – kolejne 4. Gdzie dokładnie? Na ul. Tadeusza Kościuszki (poniżej miasteczka rowerowego i placu zabaw), na ul. Spacerowej i przy kopalni Aurelia (dokladną lokalizację przedstawiamy na mapkach pod tekstem).
– W warunkach złotoryjskich to eksperyment, nigdy wcześniej nie próbowano tego w naszym mieście. Efekty początkowo mogą niektórych rozczarować, bo w pierwszym roku po wysiewie nie będzie ekspozycji barw i zapachów. Potrzeba czasu, żeby kwietna łąka była jak na zdjęciach. Ale walory estetyczne z każdym rokiem będą ciekawsze – zapewnia Bożena Łupkowska.
Pani ogrodnik podkreśla, że kwietne łąki zapewniają bioróżnorodność w mieście, którą regularnie koszone na krótko trawniki skutecznie eliminują. Dzięki temu są przyjazne owadom zapylającym , bo zapewniają im pokarm, a także płazom. – Spacerowanie po takiej łące, piknikowanie, zbieranie kwiatów może mieć ogromne właściwości redukujące stres. Przecież coraz częściej szukamy kontaktu z naturą – dodaje.
Jeśli eksperyment się powiedzie, w kolejnych latach kwietnych łąk na terenie Złotoryi będzie przybywać. Mają się pojawić m.in. na plantach.
Zdaniem wielu specjalistów, kwietne łąki to same zalety. – Rozłożyste, wysokie rośliny zielne intensywnie nawilżają powietrze, obniżają temperaturę i produkują tlen, jednocześnie wyłapując pyły tworzące smog. 1 m kw. łąki kwietnej zatrzymuje 3 g zanieczyszczeń – tyle, co małe miejskie drzewo. Podlewa się je tylko interwencyjnie, nie potrzeba chemicznych preparatów do roślin – woda i gleba pozostają czyste, więc chronimy pożyteczne owady oraz zdrowie mieszkańców. Rośliny owadopylne zamiast traw to także mniej uczuleń – uważa Agnieszka Nowak z Fundacji Łąka, która propaguje ograniczenie koszenia trawników i tworzenie w miastach zielonych oaz.
Decyduje się na to zresztą coraz więcej polskich samorządów. W internecie możemy przeczytać, że krótko przystrzyżony trawnik przestaje być ideałem estetycznym m.in. w Gorzowie Wielkopolskim, Zielonej Górze, Gdańsku, Katowicach, Warszawie, Łodzi czy Krakowie. To w dużej mierze efekt tegorocznej suszy.
Zalety niekoszenia zostały dostrzeżone nawet na szczeblu parlamentarnym. Pod koniec kwietnia poseł Robert Obaz napisał list otwarty do samorządowców, w którym apeluje o zaprzestanie lub znaczne ograniczenie koszenia traw na podległych terenach komunalnych. „Wysokie trawy zagwarantują bioróżnorodność. Natomiast gładko skoszony trawnik to praktycznie pustynia biologiczna. Należy pozwolić trawie, żeby się wykosiła i dojrzała, a niektóre fragmenty pozostawić niekoszone również przez okres zimowy. Zdaję sobie sprawę, że są miejsca, gdzie koszenie czy grabienie jest niezbędne – np. pobocza dróg. Apeluję jednak, aby praktykę koszenia i grabienia na terenach komunalnych maksymalnie ograniczyć” – czytamy w liście parlamentarzysty, który dotarł również do burmistrza Złotoryi.
– Od kilku lat stopniowo ograniczamy koszenie trawy w Złotoryi, uzasadniając to wzglądami ekologicznymi i ekonomicznymi. Przez co byłem wiele razy w niewybredny sposób atakowany. Nikt nie widział innowacyjności w naszym postępowaniu. Okazuje się teraz, że wyprzedziliśmy inne miasta w ekologicznym podejściu do trawników – uśmiecha się burmistrz Robert Pawłowski.