"Miedziowi" ubarwiają pucharowy sen Cariny
REGION. KGHM Zagłębie Lubin, Miedź Legnica, Chrobry Głogów, żaden z tuzów piłki nożnej w naszym regionie nie dotarł do fazy 1/8 Pucharu Polski. Znalazła się tam za to Carina Gubin, zespół z czwartego poziomu rozgrywkowego, który w lidze furory jesienią nie zrobił i „przezimuje” w strefie spadkowej III grupy 3 ligi. Dlaczego historia klubu z sąsiedniego województwa jest interesująca i zasługuje na uwagę? W klubie gra i grało wielu zawodników z naszego regionu, którzy pomogli, drużynie z Gubina, dostać się na salony, a sobie dali szansę na wykonanie poważnego skoku naprzód w seniorskiej piłce.
Zwycięzca Wojewódzkiego Pucharu Polski w lubuskim, przeżywa fantastyczną pucharową przygodę na ogólnopolskiej arenie. Już dziś, w samo południe, Carina podejmie, na swoim „vintage” obiekcie, Piasta Gliwice. Drużynie z Gubina walczyć o ćwierćfinał mają pomóc zawodnicy, którzy znani są z gry dla drużyn spod szyldu KGHM Zagłębia Lubin, min: Jakub Łoboda, Dominik Więcek, czy Wiktor Nahrebecki, którego trafienie przeciwko Stali Stalowa Wola, dało gubinianom 1/8 Pucharu Polski. Nie brakuje też „ reprezentantów” Chrobrego Głogów, jak choćby: Maciej Diduszko, czy Kacper Staszkowian. Warto dodać, że między słupkami rewelacyjnie spisuje się Tymoteusz Seweryn, który pierwsze seniorskie szlify zbierał w MKP Wołów, gdzie „szefował” były prezes „Miedziowych”- Robert Sadowski. Tam pierwszy raz skrzyżowały się drogi młodego bramkarza, któremu wróży się ciekawą karierę, z trenerem Piotrem Leciejewskim, mieszkańcem Legnicy, który dziś jest jego trenerem w Carinie.
W Gubinie potrafili stworzyć ciekawy projekt. Wielka determinacja i zaangażowanie finansowe prezesa Cariny Andrzeja Iwanickiego sprawiło, że gubinianie graja w 3 lidze a teraz są na ustach całego kraju. Wielu zawodników w drużynie, prowadzonej przez trenera Grzegorza Kopernickiego, jest zatrudnionych w meblarskiej firmie prezesa klubu i „dorabia” do piłkarskiej pensji. Finanse, jak mówią, znawcy tematu z lubuskiego są znacznie skromniejsze niż u „sąsiadów” z lubuskiej piłki. Zawodnicy nie mogą liczyć na stawki, które oferują w Zielonej Górze, czy Gorzowie. Pozornie, wydawać się może, że skoro młody piłkarz, jeszcze wczoraj był w Akademii Piłkarskiej Zagłebia lub grywał w drugiej drużynie Miedzowych, albo mógł mieć nadzieje na występy w pierwszoligowym Chrobrym, to coś zdecydowanie poszło nie tak, iż aktualnie reprezentuje Carinę... Tylko pozornie. Jak pokazuje ostatni sezon, gra w Gubinie może być katapultą do znacznie wyższej ligi, pod warunkiem, że na poziomie półprofesjonalnym pracuje się jak… profesjonalista i tę pracę popiera odpowiednim podejściem mentalnym.
Świetnym przykładem jest Kacper Laskowski, który w zeszłym sezonie był jednym z liderów drużyny Cariny. Dzisiaj, pochodzący z Chojnowa, piłkarz jest zawodnikiem Wisły Płock. Laskowski jest przykładem, że można zrobić dwa kroki do tyłu, by wykonać gigantyczny skok do przodu! Zawodnik, grający w młodzieżowych drużynach Zagłębia, który wywalczył awans z rezerwami KGHM Zagłębia do 2 ligi, zamiast marzeń o debiucie w Ekstraklasie, musiał mocno zweryfikować plany, ale wierzyć w swoje umiejętności nie przestawał. Co więcej, ciężko pracował, aby Gubin był tylko przystankiem w karierze.
- Przejście do Cariny pozwoliło mi, przede wszystkim, „złapać’’ minuty potrzebne do powrotu mojej pewności siebie. Potrzebowałem regularnej gry, bramek, asyst, aby znów móc uwierzyć w siebie i wrócić na właściwe tory. Musiałem odzyskać radość z piłki, znów odczuwać te wszystkie emocje. Wiedziałem, że muszę się zmotywować dwa razy bardziej do działania – mówi dziś Kacper Laskowski. Ktoś kto, regularnie trenował, na obiektach „Miedziowych", może srodze się zdziwić, kiedy zobaczy „bazę” w Gubinie. - Wiedziałem, że nie będę miał warunków na najwyższym poziomie, ale po pewnym czasie zaprogramowałem swój umysł na niemyślenie o tym co mam, ale skoncentrowanie się na tym co mogę mieć, kiedy dobrze przepracuję sezon. Zwizualizowałem sobie miejsca w których chciałbym się znaleźć, aby przyciągać pozytywne myśli… Powtarzałem sobie, że „jest jak jest”, ale to jest „po coś” i naprawdę ciężko trenowałem…- wspomina zawodnik Wisły Płock. Kacper Laskowski, czy dziś grający w Polkowicach Jakub Ryś o którego mocna zabiegała min. Polonia Bytom, są świetnymi przykładami dla młodych piłkarzy, którzy muszą szukać swojej szansy w piłce, poza uznanymi markami, że zawsze jest możliwość na pokazanie się i powrót na wyższe szczeble. To co mówi Kacper Laskowski może być swoistym przewodnikiem dla zawodników, którzy czują, że ich kariera jest „na zakręcie”- Zawsze moją ambicją było znalezienie się w profesjonalnej piłce, ale tak bywa, że życie pisze rożne scenariusze. Trzeba było zadowolić się tym co się miało i tylko ode mnie zależało w która stronę to pójdzie, zawsze mogłem siedzieć i marudzić… Narzekać, że jest źle i już mi się nie chce… Mogłem też zacisnąć zęby i pracować na lepsze jutro. Takim podejściem zapracowałem sobie na to, żeby dzisiaj mieć warunki na zdecydowanie innym poziomie. Zapracowałem sobie na zainteresowanie dużego klubu, jakim jest Wisła Płock i teraz, każdego dnia, swoją pracą, staram się potwierdzić, że stać mnie na dużo – podsumowuje piłkarz „Nafciarzy”.
„Pucharowy sen” Cariny Gubin może inspirować. Takie sensacje zawsze świetnie się sprzedają i sprawiają, że trzyma się kciuki za drużyny z niższych lig, oczywistych „underdogów”. Od wczoraj, media za naszą zachodnią granicą, prześcigają się w superlatywach pod adresem największej sensacji Pucharu Niemiec. Po sensacyjnym wyeliminowaniu Bayernu Monachium, trzecioligowe 1. FC Saarbrücken, „wyrzuciło” z rozgrywek Eintracht Frankurt i zameldowało się w ćwierćfinale, inkasując premię za awans w wysokości 1,7 mln. Euro. Na taką premię, w razie awansu, nie mogą liczyć w Gubinie, ale już sama gra o ćwierćfinał Pucharu Polski jest gigantycznym sukcesem małego klubu.