Rollercoaster "taśmola": po latach znów gra w 2 lidze!
POLKOWICE. Rodzina jest dla mnie najważniejsza. To jest moje życie, a piłka to dodatek. Każdą swoją bramkę dedykuję żonie, dzieciom i rodzicom. Bo dzięki nim mogę robić to co kocham - mówi Mariusz "Mario" SZUSZKIEWICZ, napastnik Górnika Polkowice
Zapraszamy na wywiad z Mariuszem Szuszkiewiczem, napastnikiem Górnika Polkowice
Król strzelców 3 ligi, czołowy napastnik w drugiej lidze, czy tak samo było w młodości?
Mariusz Szuszkiewicz: Jako mały chłopak zaczynałem grać w piłkę na boisku asfaltowym w Głogowie. Graliśmy koło bloku z braćmi, kolegami z podwórka a czasami z ojcem. Jednak nigdy nie ciągnęło mnie do grania w polu. Przeważnie zaczynałem jako napastnik, jednak z każdą minutą gry przesuwałem się coraz niżej, aż w końcu stawałem na bramce. Zawsze podobała mi się ta pozycja. Często grałem ze starszymi od siebie i nie zawsze było dla mnie miejsce w polu. Nigdy nie odbierałem tego za karę, że muszę stać w bramce. Bardzo lubiłem się porzucać, pobronić. W tamtych czasach była to moja ulubiona pozycja na boisku. Do domu wracało się przeważnie późnym wieczorem. Mama lub tato zawsze wołali mnie z balkonu, że już pora wracać.
Pamiętam jak trenowaliśmy na obiektach Chrobrego. Było jedno takie boisko żużlowe. Grało się też na piasku, gdzie nie było źdźbła trawy. Nikt jednak nie narzekał, każdy cieszył się, że może trenować. Takie warunki były wtedy w całej Polsce. Bardzo miło wspominam te czasy.
Bardzo szybko opuściłeś rodzinny dom, żeby się rozwijać piłkarsko.
W wieku 14 lat wyjechałem do Lubina, gdzie zacząłem trenować w Zagłębiu. Ze Szkółki Piłkarskiej Głogów ściągnął mnie trener Janusz Stańczyk. Wprawdzie zdarzało mi się wyjeżdżać na obozy piłkarskie, ale po raz pierwszy opuściłem dom na dłużej. Pierwsze miesiące były bardzo ciężkie. Z Lubina do Głogowa nie było daleko, tak że w każdym wolnym momencie mogłem wsiąść w busa i wrócić do domu.
Czy zdarzyło Ci się w Zagłębiu, że zagrałeś w bramce?
Grałem na przysłowiowej „dziewiątce” czyli jako napastnik. Czasami również występowałem na bocznej obronie czy jako skrzydłowy. Była taki moment, że pojechaliśmy na turniej do Austrii i graliśmy mecz o 3. miejsce. Gdy na koniec były rzuty karne to koledzy, którzy mnie znali zaproponowali, żebym stanął w bramce.
Myślę, że trener Dobi nie wie o tym, że kiedyś występowałem jako golkiper (śmiech). Jak się dowie to będzie bardzo zdziwiony. Myślę jednak, że nie będzie takiej potrzeby w meczu, że będę musiał zastąpić bramkarza.
Myślałeś kiedyś o tym, że będziesz królem strzelców?
Odkąd pamiętam zawsze byłem najlepszym strzelcem. Kiedyś nie było takiej klasyfikacji i nikt na to nie patrzył. Jeżeli grasz z przodu to chciałbyś zostać królem strzelców. Oczywiście nie za wszelką cenę ale fajnie zdobyć najwięcej bramek w lidze. Prawie cały sezon grałem na pozycji nr 10. Dopiero wiosną trener przesunął mnie bliżej bramki. To, że zdobywam gole to zasługa zawodników grających obok mnie. Oni stwarzają mi sytuacje a ja muszę je tylko dobrze wykorzystać.
W Polsce myślą, że piłkarze Górnika Polkowice to tylko grają a nie pracują zawodowo.
Tak się obiło szerokim echem po kraju, że w Polkowicach jest eldorado. To już nie są te lata jak kiedyś 5-6 lat temu. Zupełnie inaczej wygląda to pod względem finansowym. Żeby utrzymać rodzinę muszę pracować zawodowo w kopalni. Po prostu jestem górnikiem. Pracuję na oddziale taśmowym. To bardzo ciężka fizyczna praca w trudnych warunkach. Wysoka temperatura, wilgotność i zapylenie jakie występuje na dole mówi samo za siebie. Dzięki pracy w kopalni jestem bardziej zorganizowany. Wstaję o 5 rano, po szóstej jestem na dole w kopalni, około godziny 11 już na powierzchni. Nie ma sensu wracać do domu, więc jadę do klubu, jem lekki obiad i czekam na trening. Około 17 jestem już z rodziną. Pracuję przy taśmociągu. Nazywają nas „taśmolami”.
Rano praca w kopalni, popołudniu trening. Mszę to sobie wszystko poukładać. Trzeba to dobrze rozplanować, żeby starczyło sił na trening. Niestety nie mogę sobie pozwolić na dużo innych rzeczy poza boiskowych. Na jakieś weekendy czy spotkania. Po prostu brakuje mi czasu. Oczywiście cierpi na tym moja rodzina. Ale wybrałem sobie taką drogę. Nie narzekam. Łączenie pracy z graniem w piłkę wcale mi nie przeszkadza. Oczywiście dopóki mi żona nie powie, żebym sobie z tym dał spokój.
Na każdym meczu widać jak bardzo wspiera Cię Twoja rodzina. Żona, dzieci i rodzice.
Zawsze powtarzam żonie, że musi być na stadionie już przed pierwszym gwizdkiem. Muszę zobaczyć całą moją rodzinę. To bardzo mi pomaga w meczu. Dodaje takiego wielkiego kopa, że chce się grać i strzelać bramki. Rodzina jest dla mnie najważniejsza. To jest moje życie, a piłka to dodatek, który kocham. Każdą swoją bramkę dedykuję żonie, dzieciom i rodzicom. Bo dzięki nim mogę robić to co kocham. Są dla mnie bardzo ważni.
Byłeś królem strzelców 3 ligi. Czy miałeś jakieś propozycje z innych klubów?
W Polkowicach pomimo, że nie ma tak dobrych warunków finansowych jak były kiedyś, to jest wiele innych pozytywów. Osoby pracujące w klubie bardzo nas wspierają i wszyscy tworzymy jedną wielką piłkarską rodzinę. Bardzo ciężko byłoby mi stąd odejść do innego klubu.
Napastnik im starszy tym lepszy.
Na pewno bardziej doświadczony. Więcej sytuacji boiskowych, nawet kilka tysięcy. Może podejmować inne decyzje. Kiedyś nie zawsze dokonywałem dobrych wyborów, jednak zdobyte doświadczenie powoduje, że z każdym sezonem zdobywam tych bramek coraz więcej. Jest we mnie więcej spokoju, a mniej stresu.
Kiedy przychodziłem do Polkowice to Górnik grał w 2. lidze. Później po wycofaniu drużyny z tej fazy rozgrywek walczyłem z zespołem od klasy okręgowej awansując w każdym sezonie. Teraz historia zatoczyła koło i ponownie gramy w 2. lidze. Póki co pokazaliśmy się z dobrej strony na tym poziomie rozgrywkowym i chcemy zrobić kolejny awans.
Z Mariuszem Szuszkiewiczem rozmawiał Jan Wierzbicki.