Polkowicki król bramki
POLKOWICE. Jest polkowiczaninem z krwi i kości. Piłkarsko związany z Górnikiem od najmniejszego. W poprzednim sezonie wywalczył z kolegami awans do 2 ligi i marzy o...awansie do 1 ligi w barwach Górnika. Jakub KOPANIECKI w 19 rozegranych w tym sezonie meczach potwierdził swój talent i spore umiejętności. Nie brak opinii, że ten 20-letni golkiper mimo szalejącej pandemii działa na wyobraźnię skautów klubów z ekstraklasy i 1 ligi...Czy utalentowany wychowanek Górnika zostanie w Polkowicach ? Latem kończy mu się kontrakt i będzie zawodnikiem wolnym...
Jak radzisz sobie z treningami w tym trudnym czasie?
Jakub Kopaniecki: Trenuję codziennie według rozpiski. Do tego dokładam jeszcze jakieś swoje ćwiczenia. Teraz jest trudniej, bo jak wprowadzili zakaz wstępu do lasu, to trzeba trochę kombinować i się ukrywać. Większość czasu spędzam u dziewczyny na wiosce. Tam są większe możliwości do treningu niż w mieście. Staram się biegać do lasu albo w ogródku robić jakieś ćwiczenia siłowe. Zabrałem ze sobą sztangę, kilka płotów, hantle i każdego dnia wymyślam coś nowego. Dobrze, że przynajmniej mam Internet, mogę podglądać jak trenują zawodnicy z Premier League. O trening typowo bramkarski jest tu trochę trudno. Zawodnik z pola zazwyczaj wykonuje inne ćwiczenia. Niestety nie mogę się rzucać na murawę za piłką. Tu są trochę inne warunki niż na boisku i muszę uważać, żeby nie nabawić się kontuzji.
Jesteś jeszcze młodym bramkarzem.
Kiedyś, gdy bramkarz miał 21 lat, to mówiło się, że jeszcze jest bardzo młody. Teraz to wszystko się trochę zmieniło. W lidze gra coraz więcej młodych chłopaków i radzą sobie doskonale. Radosław Majecki, Wojciech Szczęsny czy Bartłomiej Drągowski oni również swój ligowy debiut zaliczyli mając kilkanaście lat. Trzeba jednak przyznać, że bramkarzy w wieku młodzieżowca na boiskach ligowych jest niewielu. Pozycja golkipera jest bardzo odpowiedzialna. Jak popełnię błąd, to za mną jest już tylko pusta bramka.
Często mówi się, że im bramkarz starszy tym lepszy.
Z każdym meczem nabiera się coraz większego doświadczenia. Tu ważne jest łapanie jak największej ilości minut na boisku. Jeśli nie bronisz przez rok lub nawet kilka miesięcy, możesz być najlepszy na treningu, a i tak wszystko zweryfikuje mecz.
W wieku 7 lat rozpocząłem swoją przygodę z piłką. Na pierwszy trening zaprowadziły mnie mama i siostra. Zresztą zawsze mnie odbierały jak było trzeba. Nie mieliśmy łatwo. Mój ojciec pomimo, iż sam był bramkarzem nigdy nie wspierał mnie w tej pasji. Nie utrzymywał z nami kontaktu. Nie martwił się czy mamy na chleb. To był bardzo trudny okres w moim życiu. Wszystko, co osiągnąłem zawdzięczam głównie mojej mamie i siostrze. Dzięki nim dążyłem do celu. U trenera Juliusza Ciosa była od razu bramka. W prawdzie w grupach młodzieżowych nie było jeszcze podziału na pozycje. Ale ja zawsze chciałem bronić.
Pamiętasz swój debiut w piłce seniorskiej ?
Zadebiutowałem u trenera Jarosława Pedryca, miałem wtedy 17 lat. Był to 7. minutowy epizod. Górnik występował w III lidze dolnośląsko-lubuskiej. Graliśmy z rezerwami Śląska Wrocław. Kilka minut po przerwie trener Sebastian Szymański powiedział do mnie, że chyba dziś zadebiutuję. Wszyscy w sztabie mówili, że jest to dobry moment. W 83 min. przy wyniku 4:0 dla nas, wszedłem do bramki i zakończyłem mecz z czystym kontem.
Wchodząc na boisko miałeś miękkie nogi ?
Chyba aż takich miękkich nóg nie miałem. Pamiętam, że rozglądałem się po trybunach kto siedzi, a kierownik Piotr Wójcik mówi do mnie: Nie rozglądaj się po trybunach tylko skup się na grze, bo zaraz wchodzisz (śmiech).
Jak widzę swoich bliskich to czuję się o wiele pewniej. Kiedyś im powiedziałem, że na meczu muszą być wcześniej. Teraz, kiedy schodzę z rozgrzewki przedmeczowej to widzę, że siedzą na trybunach i już przed samym meczem nie muszę ich szukać wzrokiem. Czuję jak mnie wspierają.
Po odejściu z Górnika Damiana Primela zostałeś pierwszym bramkarzem. To było dla Ciebie dużym zaskoczeniem?
Kiedy odchodził z klubu Damian, trenerzy poprosili nas do siebie i powiedzieli, że chcą postawić w bramce na młodzieżowca. Zostawiają nas dwóch, czyli mnie i Marcina Furtaka. Był jeszcze Mateusz Malec i Kacper Zdobylak, ale to właśnie ja z Marcinem mieliśmy rywalizować między sobą o podstawową jedenastkę.
Jesteśmy młodymi bramkarzami, dużo rozmawiamy z trenerem Szymańskim. On nas przygotowuje nie tylko fizycznie ale również mentalnie. Zawsze nam powtarza, że przed nami jeszcze sporo grania i nie możemy się martwić jednym meczem.
Czy teraz jak wchodzisz do bramki to czujesz jeszcze tremę?
Największe napięcie jest w domu, długo przed meczem. Staram się być w szatni pierwszy. Kiedy wchodzę do klubu to schodzi ze mnie powietrze. Lubię na spokojnie przygotować się do spotkania. Sprawdzam buty, dokręcam kołki, przygotowuję rękawice i oklejam nadgarstki. Szykuję strój meczowy oraz rzeczy na rozgrzewkę. Pompuję piłki, a później, gdy wszystko już zrobione spokojnie oczekuję na mecz. Gdy jestem między słupkami, to już tego stresu nie czuję. Tylko i wyłącznie koncentruję się na grze.
Większy stres jest wtedy, kiedy stoisz w bramce, czy jak siedzisz na ławce?
Najbardziej przeżywam spotkanie ligowe na ławce. Wtedy czujesz, że co by się nie stało, to i tak nie możesz za bardzo pomóc drużynie. Jedynie możesz ją wspierać z ławki. To jednak nie to samo. Stres na ławce jest największy.
Moim bramkarskim idolem z dzieciństwa był Artur Boruc. Zawsze podziwiałem jego interwencje, wyjścia do piłek na przedpolu. Słynny pajacyk, kiedy wychodził do zawodników i skracał kąt uderzenia piłki. Teraz staram się wziąć cos z każdego bramkarza. Jan Oblak doskonały na linii. Alisson Becker, świetne wyczucie piłki przy swoich interwencjach. Manuel Neuer to rewelacyjna gra nogami. Od każdego można się czegoś nauczyć.
Dziękuję za rozmowę.
Z Jakubem Kopanieckim rozmawiał Jan Wierzbicki