Walka, krew na murawie, ale futbolu mało (FOTO)
CHOJNÓW. Dzisiejsze derby zapowiadały się niesamowicie gorąco i można powiedzieć, że spełniły oczekiwania. Niestety, nie te piłkarskie, bo na murawie była walka, faule, krew i jeszcze trochę walki, ale efektownego futbolu mogło brakować, zwłaszcza w przypadku gospodarzy. Choć zwycięzców się nie sądzi, to Chojnowianka nie zaprezentowała poziomu, który sugerowałyby osiągane przez nią wyniki, swoją taktykę opierając głównie na dalekich wykopach obrońców oraz indywidualnych szarżach nieocenionego Krzysztofa Kowalczyka. Czarni pod względem wizualnym wyglądali o niebo lepiej, jednak piłka nożna jest taką niewdzięczną dyscypliną, w której liczą się gole, a nie wrażenia artystyczne i akurat w tej kluczowej statystyce triumfowali gospodarze.
Zespół duetu trenerskiego Płachta – Pachuta uwielbia komplikować sobie życie i przegrywać wygrane mecze. Tak było w drugiej kolejce podczas domowego starcia z Orłem Zagrodno i tak było dzisiaj.
Czarni od pierwszych minut agresywnie rzucili się na gospodarzy, błyskawicznie odbierając piłkę na ich połowie i bez większych kłopotów podchodząc pod bramkę Dawida Kizymy. Doświadczony golkiper kilkukrotnie był w opałach, jednak w sukurs przychodzili mu obrońcy, a kiedy ci nie dali już rady, stuprocentową sytuację zmarnował Robert Krasoń, z kilku metrów uderzając nad poprzeczką. Choć przyjezdni nieco spuścili z tonu, Chojnowianka nie potrafiła z akcji zagrozić bramce strzeżonej przez Marcina Krupę, jednak zdecydowanie wyróżniający się na tle kolegów Krzysztof Kowalczyk kilkukrotnie zdołał wywalczyć stałe fragmenty gry, po których golkiper nie mógł narzekać na nudę. Z każdą minutą, na murawie robiło się coraz ostrzej, jednak Rafał Abramowicz świetnie studził zapędy zawodników, zapobiegając eskalacji agresji. W końcówce pierwszej połowy kibice mieli jeszcze jedną okazję, by poderwać się z krzesełek, bo znów przed szansą pokonania Kizymy stanął Krasoń, jednak podobnie jak przy pierwszej próbie, z kilku metrów nie trafił w światło bramki.
Po zmianie stron goście błyskawicznie mogli zrehabilitować się za zmarnowanie poprzednich szans, bo Mateusz Sierpina zgrał głową do pozostawionego bez opieki Oskara Trojniarza, ale ten zamiast posłać piłkę z pięciu metrów do właściwie pustej bramki… uderzył nad poprzeczką! Indolencja strzelecka zemściła się w mgnieniu oka, ponieważ niespełna minutę później Zbigniew Grzybowski posłał kolejne dobre dośrodkowanie z narożnika pola karnego, a Jarosław Kulik uprzedził obrońcę i celną główką otworzył wynik meczu. Konsternacja w szeregach Czarnych była tak duża, że moment później mogli przyjąć kolejny cios, jednak tym razem strzał głową Marcina Kulika na słupek sparował Krupa, a przed dobitką Łukasza Romanka, golkipera uratowali obrońcy. Przyjezdni zdołali się otrząsnąć, szybko przechodząc do ofensywy w poszukiwaniu gola wyrównującego. Los tego dnia wybitnie im jednak nie sprzyjał, bo wypiąstkowaną przez Kizymę piłkę dopadł Jakub Wołoszyn, lecz jego potężne uderzenie zatrzymało się na poprzeczce, a w kolejnej akcji wprowadzony z ławki rezerwowych Damian Tucholski mając przed sobą tylko bramkarza, szukał zespołowego sfinalizowania akcji i ostatecznie futbolówka opuściła plac gry. O ile budowanie ataku pozycyjnego w Chojnowiance mocno kulało, to dośrodkowania ze stojącej piłki były niemalże idealne. Właściwie każda centra Zbigniewa Grzybowskiego siała popłoch w „szesnastce” Krupy i nie inaczej było na około kwadrans przed końcem spotkania, kiedy głową uderzał Marcin Kulik, ale ostatecznie skończyło się na strachu w szeregach gości. Ostatnie słowo mogło jednak należeć do drużyny z Rokitek, bo w narożniku boiska Damian Tucholski ładnie ograł dwóch rywali, wpadł w pole karne, lecz jego próbę nogami sparował Kizyma, a dobitka Trojniarza zatrzymała się na górnej siatce.
Kiedy spotkanie dobiegało już końca, emocje puściły Marcinowi Piotrowskiemu i Maciejowi Ratajczykowi, co przerodziło się w sporych rozmiarów szarpaninę pod linią boczną. Trójka sędziowska potrzebowała kilku chwil, by zaprowadzić porządek, a kiedy krewcy zawodnicy ostudzili zapaśnicze zapędy, defensor Czarnych otrzymał drugi żółty kartonik, natomiast gracz Chojnowianki obejrzał bezpośrednią czerwoną kartkę, co zapewne poskutkuje kilkumeczowym zawieszeniem.
Koniec końców, podopieczni Zbigniewa Grzybowskiego nie zagrali wielkiego meczu, nie byli lepsi od lokalnego rywala, ale zamierzony cel osiągnęli, bo trzy punkty zostały w Chojnowie. Przewaga nad drugimi rezerwami Górnika Złotoryja wzrosła więc do ośmiu „oczek”, a dodatkowo chojnowianie są na dobrej drodze by zakończyć rundę jesienną z kompletem zwycięstw!
Warto również wspomnieć o przełamaniu przez Chojnowiankę klątwy Czarnych, która trwała od 30 marca 2014 roku! Wtedy gospodarze dzisiejszego pojedynku po raz ostatni pokonali rywala zza miedzy, zwyciężając w Rokitkach 4:1. W międzyczasie doszło do sześciu starć tych ekip i cztery razy triumfowali Czarni, a dwukrotnie doszło do podziału punktów.
Chojnowianka Chojnów – Czarni Rokitki 1:0 (0:0)
J. Kulik 48’
czerwone kartki: Maciej Ratajczyk (Czarni) – 90+4’ – za dwie żółte
Marcin Piotrowski (Chojnowianka) – 90+4’ – próba uderzenia rywala
Chojnowianka: Kizyma – Szczoczarz, Grzybowski, Gałaszkiewicz (50. Dronskyi), P. Zazulczak, J. Kulik, Jędrusiak (50. M. Zazulczak), Kowalczyk, Da Silva, Romanek (75. Piotrowski), M. Kulik
Czarni: Krupa – Bekacz, Jędraszczyk, Krasoń (55. Tucholski), Piotrowski, Ratajczyk, Sieroń, Sierpina, Trojniarz, Wojak, Wołoszyn (70. Szydełko)
{gallery}galeria/sport/26-10-19-Chojnowianka-Chojnow-Czarni-Rokitki-fot-dawid-graczyk{/gallery}