Ciężka runda Hurasa. K. Melski wierzy w udany finisz jesieni
KROTOSZYCE. Z pewnością nieco inaczej wyobrażali sobie trwające rozgrywki kibice KS-u Winnica, który niedawno oficjalnie przeistoczył się w Huras Krotoszyce. Przenosiny do stolicy gminy, pozyskanie dużego sponsora oraz zmiana szyldu rozbudziły apetyty fanów, działaczy i samych zawodników. jednak zamiast walki o czołowe lokaty, podopieczni Kazimierza Melskiego po raz kolejny bronią się przed spadkiem. Szkoleniowiec nie ukrywa, że jego drużynie towarzyszy wyjątkowy pech, choć w ostatnich tygodniach kiepską formę powodowała również niska frekwencja na treningach, będąca dotychczas mocną stroną A-klasowca.
Przed rozpoczęciem sezonu, Kazimierz Melski liczył, że jego zespół solidnie namiesza w czołówce, zupełnie nie przejmując się piłkarskim przysłowiem mówiącym o najtrudniejszym dla beniaminka drugim sezonie. Rzeczywistość dla byłego trenera między innymi Lubiatowianki Lubiatów była dość brutalna, ponieważ po dwunastu rozegranych meczach, jego zespół ma zaledwie czternaście punktów na koncie, co daje mu odległe trzynaste miejsce.
- Nie mamy prawa być zadowoleni z wyników. Być może te zmiany, które zaszły w klubie, nie do końca nam posłużyły, jednak trudno kogoś winić, bo w wielu meczach po prostu brakowało nam szczęścia. Patrząc na suche wyniki, ludzie mogą myśleć, że jesteśmy słabi, lecz na boisku wygląda to zgoła odmiennie. W ostatnich czterech czy pięciu meczach, traciliśmy punkty w bardzo pechowy sposób, marnując masę sytuacji, a samemu dając rywalom prezenty. Kondycyjnie wyglądamy dobrze, gramy nieźle, jakościowo też nie możemy narzekać, bo po wzmocnieniu Damianem Gąską i Mateuszem Rolą dysponujemy silnym zespołem. W pięciu meczach zrobiliśmy tylko trzy punkty, więc można uznawać to za mały kryzys formy – dosadnie ocenił trener Kazimierz MELSKI.
Choć Kazimierz Melski narzeka na skuteczność, Huras Krotoszyce tylko w dwóch spotkaniach nie trafił do siatki rywali, przegrywając po 0:2 domowe mecze z Czarnymi Dziewień oraz Albatrosem Jaśkowice. Mimo, że czternasty zespół II grupy A-klasy nie przoduje w liczbie straconych goli, to jednak trudno powiedzieć ciepłe słowa o defensywie, która nie zdołała zagrać żadnego meczu na przysłowiowe „zero z tyłu”. Huras prowadzi za to w innej statystyce, dzierżąc tytuł króla remisów. Drużyna z Krotoszyc aż pięciokrotnie opuszczała murawę bez rozstrzygnięcia spotkania.
- Nie jesteśmy konsekwentni, tracimy koncentrację, a przez to wpadają głupie bramki. Za przykład niech posłuży mecz z Wilkami Różana, gdzie prowadzimy 1:0, jesteśmy zespołem lepszym, gospodarze grają w dziesiątkę, a w ostatniej minucie dajemy im wyrównać. Niepotrzebne gole i punkty traciliśmy również z Dębem Siedliska czy Orłem Mikołajowice. Trzeba to przyjąć na klatę, a także znaleźć rozwiązanie tego problemu – dodał Melski.
Postrzeganie Hurasa Krotoszyce mogłoby być zgoła odmienne, gdyby wygrał spotkania z teoretycznie słabszymi rywalami – Orłem Mikołajowice i Albatrosem Jaśkowice. Jednak zamiast sześciu „oczek”, podopieczni trenera Melskiego dopisali do swojego konta zaledwie jedno, po domowym remisie z zamykającym tabelę Orłem. Albatros natomiast wygrał w Krotoszycach 2:0.
- Sporym problemem mojego zespołu jest psychika. Kiedy gramy z silnymi rywalami, wychodzimy zmotywowani i potrafimy pokazać swoje prawdziwe oblicze, a kiedy przychodzi nam mierzyć się z kimś teoretycznie słabszym, jak w przypadku Orła Mikołajowice, wyglądamy jakbyśmy wygrali mecz już w szatni. Rywal dużo biegał, walczył i pokonał nas pod względem mentalnym. Z Albatrosem powinniśmy prowadzić po pięciu minutach dwoma golami, a zamiast tego jest bezbramkowy remis, aż wreszcie popełniamy katastrofalny błąd i dostajemy bramkę z niczego. Nie ma, co się jednak usprawiedliwiać, bo niezależnie od rywala, powinniśmy wychodzić na boisko zmotywowani, pełni chęci do walki. Trzeba ten minimalizm w zespole wyplenić – powiedział trener.
Kazimierz Melski zawsze wysoko zawiesza sobie poprzeczkę, więc jego przedsezonowe deklaracje dotyczące walki o czołowe lokaty nie powinny specjalnie dziwić, jednak plany swoje, a boisko swoje. Niekorzystne wyniki sprawiły, że założenia trzeba było nieco zweryfikować.
- Liczę na poprawę formy, choć nie ma, co się oszukiwać, o awans nie powalczymy. Niestety, ta nasza postawa nie jest do końca zależna ode mnie, ponieważ w ostatnich tygodniach mocno spadła frekwencja na treningach. Od momentu powstania klubu zawsze był to jeden z głównych atutów, który na każdym kroku chwaliłem, jednak w ostatnim miesiącu coś zaczęło w tej materii zawodzić. Zawsze staram się być ambitny, wysoko zawieszam poprzeczkę, ale zawodnicy muszą chcieć ciągnąć wózek w tym samym kierunku. Trener jest tylko częścią tej maszyny.
Hurasowi zostały do rozegrania jest trzy mecze, w których nie będzie łatwo o podreperowanie dorobku punktowego. Już w najbliższy weekend czeka go domowy mecz z KS-em Kłopotów- Osiek, czyli wiceliderem, a następnie wyjazd do trzeciej obecnie Unii Miłoradzice. Po oficjalnym zakończeniu rozgrywek, drużyna z Krotoszyc ma zagrać jeszcze zaległe spotkanie z Błękitnymi Kościelec- lokalnym rywalem.
Będą to pierwsze ligowe derby tych ekip, a animozji pomiędzy zespołami nie brakuje, bo w szeregach Hurasa występuje kilku graczy z przeszłością w Błękitnych.
- Nasz najbliższy przeciwnik jest jednym z kandydatów do awansu, następnie przyjdzie nam zagrać z trzecią Unią Miłoradzice, więc na pewno będą to ciężkie mecze, ale paradoksalnie bardziej obawiam się starcia z Błękitnymi Kościelec. Jak już mówiłem, dostosowujemy swoje granie do rywali i z tymi mocniejszymi gramy lepiej, więc liczę na niespodzianki. Z dołem tabeli jesteśmy zupełnie inną drużyną, zapominamy jak się gra w piłkę, choć po cichu liczę, że ta derbowa otoczka natchnie chłopaków. Dla mnie osobiście nie będzie to szczególny mecz, ale moi zawodnicy, zwłaszcza ci z Kościelca, z pewnością potraktują go inaczej niż pozostałe. Na pewno nie można tutaj mówić, że ktoś będzie faworytem, ponieważ w takich pojedynkach różnice się zacierają – zakończył szkoleniowiec drużyny z Krotoszyc.