Orlik nie zwalnia tempa ale musi poprawić grę na wyjazdach
OKMIANY. Choć mówi się, że dla beniaminka najtrudniejszy jest drugi sezon po awansie, to w Okmianach zdają sobie nic z tego hasła nie robić, bo tamtejszy Orlik na półmetku A-klasowej rywalizacji zajmuje bardzo dobre piąte miejsce, chwaląc się przy tym najlepszą ofensywą w lidze, która w czternastu meczach, doprowadzała bramkarzy rywali do rozpaczy aż 54 razy! W tej beczce miodu jest jednak również miejsce na łyżkę dziegciu, za jaką uchodzi postawa Orlika w meczach wyjazdowych. Z obcego terenu zawodnicy Piotra Światłonia przywieźli tylko jedną wygraną oraz jeden remis, a aż czterokrotnie wracali z niczym.
Przed rokiem wielokrotnie chwaliliśmy Orlika, który jako beniaminek był jedną z największych rewelacji, kończąc rozgrywki tuż za podium. W obecnym sezonie rozbudzone nadzieje kibiców są na bieżąco zaspokajane, ponieważ nieco przebudowany zespół radzi sobie równie dobrze i po rundzie jesiennej okupuje piąte miejsce, mając na koncie osiem wygranych, dwa remisy oraz cztery przegrane.
- Myślę, że ta pierwsza część sezonu była dla nas udana, ponieważ jesteśmy w tej najlepszej piątce. Możemy czuć mały niedosyt patrząc na poszczególne mecze, bo w Wojcieszynie prowadziliśmy 5:1 by zremisować 5:5, potknęliśmy się również z drugim beniaminkiem, Huraganem Nowa Wieś Złotoryjska, więc mogło tych punktów być troszkę więcej. Biorąc jednak pod uwagę całokształt, uważam, że te nasze wyniki i miejsce są adekwatne, do poziomu naszej gry w rundzie jesiennej, jednak trudno będzie utrzymać taki obraz do końca sezonu – ocenił trener Piotr Światłoń.
Orlik jesienią uchodził za króla własnego podwórka, bo o ile w Okmianach był niebywale trudnym rywalem dla wszystkich, to na wyjazdach rozdawał punkty na prawo i lewo. W sześciu meczach zanotował tylko jedną wygraną – z Płomieniem Michów oraz jeden remis – w Wojcieszynie.
- Może chłopcy lepiej się czują na swoim boisku i są bardziej zmobilizowani do gry przed własną publicznością. Ciężko powiedzieć, co było powodem takiej różnicy, ale chciałbym żebyśmy w drugiej rundzie również nie przegrali meczu u siebie, chociaż wiemy, że teraz z tą pierwszą trójką zagramy w Okmianach i to będą mega trudne spotkania. Co do porażek na wyjeździe, to z jednej strony było ich sporo, jednak z drugiej, na cztery przegrane, trzy miały miejsce w starciach z Chojnowianką, Czarnymi i rezerwami Górnika, gdzie mało kto zdobywa punkty – dodał trener.
- Przed sezonem oczekiwania, szczególnie wśród zawodników, były wysokie. W końcu do drużyny, która zajęła czwarte miejsce w poprzednim sezonie, zawitało kilka nowych twarzy, które ewidentnie zapowiadały się jako wzmocnienia, a nie uzupełnienia składu. Trener starał się trochę torpedować nasz entuzjazm, ale chcieliśmy być na podium. Niestety, nasze głowy schłodziła sama runda, bo o ile na własnym boisku byliśmy, można powiedzieć, nie do zatrzymania, to trochę gorzej wyglądało na wyjazdach. Ale na rozkładzie mieliśmy takie drużyny jak Chojnów, Rokitki czy Złotoryja. O ile w Złotoryi nie istnieliśmy, to z pierwszą dwójką wcale nie byliśmy gorsi, ale jednak czegoś zabrakło. W pozostałych meczach również nie odstawiliśmy, ale głupie błędy i brak koncentracji sprawiły, że mamy jedno zwycięstwo na wyjazdach. Przy odrobinie szczęścia mogliśmy kończyć rundę nawet jako wicelider. Ale są pozytywy, bo coraz lepiej rozumiemy się jako drużyna, w ofensywie wyglądamy naprawdę dobrze, a z Konradem Cichoniem jesteśmy w czubie klasyfikacji strzelców. W defensywie nie ma co się czarować, jak zabraknie Piotrka Światłonia, wyglądamy gorzej, aczkolwiek nie możemy szukać takich usprawiedliwień, bo w meczu z Wojcieszynem czy ostatnio z Nowym Kościołem mogłem w pojedynkę wygrać mecz, a zmarnowałem „setki’’ i zostaliśmy z jednym punktem w tych dwóch spotkaniach, więc na tych wyjazdach zawsze nam czegoś brakowało – odważnie przyznał Alek Bernat.
Kapitan Orlika jest również jego najlepszym strzelcem, po rundzie jesiennej mając na koncie piętnaście goli. Za jego plecami znajduje się nowy nabytek – Konrad Cichoń, który do siatki rywali trafiał dwunastokrotnie. Ofensywa była w pierwszej części sezonu największą siłą klubu z Okmian, ponieważ łącznie zdobył on aż 54 bramki, co jest najlepszym wynikiem w całej lidze!
- Na pewno dużo wniósł Konrad Cichoń, który jak miał dzień oraz chęci, to potrafił sam przejść pół boiska i zdobyć gola. Bardzo dobrą formę prezentował nasz kapitan Alek Bernat, zostając najlepszym strzelcem, z czego bardzo się cieszę, ale tak pokaźna liczba goli, to zasługa całego zespołu, bo każdy musiał dać coś od siebie, by kolega miał okazję do zdobycia bramki. Prawdę mówiąc, dla nas to mało ważne kto trafia do siatki, ponieważ priorytetem są wygrane mecze. Na pewno musimy popracować nad defensywą, gdyż w niej było więcej błędów, skutkujących niepotrzebnie straconymi golami – powiedział Piotr Światłoń.
Jak więc widać, letnie odejście Łukasza Romanka nie rozsypało ofensywy Orlika, bo w jego buty wszedł Cichoń. Trener nie ukrywa zadowolenia z wzmocnień, choć już dziś wiadomo, że zimą kadra zespołu nieco się zmieni.
- Konrad Cichoń potrafił nam wygrać w pojedynkę mecz, Kuba Jurasik okazał się największym zaskoczeniem i jest świetnym młodym zawodnikiem, Jacek Darmoros trzyma w ryzach defensywę, do tego sprowadziliśmy Andrzeja Ziembowskiego, który jak tylko mógł to grał i wnosił sporo jakości. Na duży plus również trzeba ocenić sprowadzenie Pawła Podmokłego, ponieważ zwiększył rywalizację, a dodatkowo jest mega pozytywną osobą, robiącą w szatni kapitalną atmosferę.
Niestety, kibice i trener Orlika mają również powody do zmartwień, ponieważ ich najlepszy strzelec w zimie zmienia Okmiany na Rokitki, a odejście z klubu, tyle, że po sezonie, zapowiedział również Jacek Darmoros. Dobrą wiadomością jest jednak bardzo prawdopodobny powrót do gry trenera.
Piotr Światłoń i jego ekipa nie zamierzają jednak składać broni i już zaplanowali okres przygotowawczy, w którym Orlik zagra pięć gier kontrolnych, a jego rywalami będą: Płomień Michów, Dąb Siedliska, Sokół Krzywa oraz dwukrotnie GKS Iwiny.