Kaczawa czarnym koniem okręgówki?
BIENIOWICE. Choć Kaczawa Bieniowice występuje w klasie Okręgowej od kilku lat, dotychczas uważano ją za ligowego średniaka i nic ponad to. Teraz chyba powszechną opinię należy zmienić, ponieważ w dwóch poprzednich sezonach zespół z Bieniowic finiszował na piątym miejscu, natomiast obecnie zimuje na najniższym stopniu podium, o jeden punkt ustępując Górnikowi Lubin. Mimo dobrych wyników, trener Krzysztof Synowiec nie myśli o awansie, a bardziej skupia się na ogrywaniu miejscowych zawodników, chcących walczyć za Kaczawę.
Krzysztof Synowiec przejął zespół już osiem miesięcy temu, ale runda jesienna była dopiero pierwszą w roli trenera Kaczawy. Gdy zastępował Grzegorza Omańskiego, nie wróżono mu wielkich sukcesów, ponieważ klub opuszczało kilku ważnych zawodników.
Niestety, były zawodnik między innymi KS-u Legnickie Pole nie miał jak zweryfikować tych założeń, bo pandemia koronawirusa storpedowała rozgrywki w niższych ligach. Papierkiem lakmusowym miała być obecna kampania i jak na razie Synowiec nie ma prawa narzekać, bo jego podopieczni wykręcili świetny wynik, kończąc pierwszą część sezonu na trzecim miejscu.
Kaczawa ustępuje miejsca dwóm ekipom wymienianym w gronie kandydatów do awansu – Iskrze Księginice oraz Górnikowi Lubin. Co ciekawe, drużyna trenera Synowca jako jedyna z całej stawki potrafiła urwać punkty prowadzącemu duetowi, w obu przypadkach remisując przed własną publicznością 2:2.
- Na pewno jesteśmy zadowoleni z rundy jesiennej, chociaż czujemy delikatny niedosyt, bo była szansa zdobyć kilka punktów więcej. Świetnie wystartowaliśmy, po czterech kolejkach mieliśmy na koncie komplet punktów, ale później wpadliśmy w dołek formy, co odbiło się na naszych wynikach. Na szczęście pożar został w porę ugaszony, bo pięć ostatnich spotkań to znów pasmo zwycięstw. Wbrew pozorom, ta chwilowa gorsza dyspozycja wyszła nam na dobre. Chłopcy zobaczyli, że nie będzie łatwo, lekko, przyjemnie, a zamiast wygrywania meczu za meczem, mogą przyjść gorsze chwile i porażki – ocenił trener bieniowiczan.
Kryzys formy, o którym mówił Krzysztof Synowiec trwał przez pięć kolejek, chociaż w międzyczasie jego drużyna urwała punkty Iskrze oraz Górnikowi, co w większości ekip byłoby uważane za sukces. Oprócz wspomnianych remisów z prowadzącym duetem, przytrafiły się wyniki dużo gorsze, bo porażki 2:4 w Górze i 3:6 w Chojnowie chluby nie przynoszą.
Na domiar złego, Kaczawa przegrała jeszcze w Radwanicach z tamtejszym Płomieniem, który po rundzie jesiennej traci do niej tylko dwa punkty. Pierwszy rzut oka na wyniki pokazuje, że zespół z klasy Okręgowej potrafił wykorzystać atut własnego boiska, w siedmiu spotkaniach notując pięć wygranych i dwa remisy. Kaczawa, obok Górnika Lubin, jest więc jedyną ekipą, która nie przegrała domowego meczu.
Dobra postawa w pierwszej części sezonu miała być impulsem do jeszcze cięższej pracy, jednak na razie zawodnicy przegrywają walkę z rządowymi obostrzeniami.
- Niestety, pandemia mocno krzyżuje nasze plany i musimy korygować założenia na okres przygotowawczy. Na razie zawodnicy dostali indywidualne rozpiski, a my czekamy, co przyniesie czas. Już pod koniec stycznia mieliśmy rozpocząć gry kontrolne, jednak wiadomo, że nie dojdą one do skutku. Planowaliśmy zagrać z Albatrosem Jaśkowice oraz zespołem młodzieżowym Miedzi Legnica, więc odpadły nam dwa wartościowe sparingi – przyznał Synowiec.
W Bieniowicach liczą, że od lutego będzie można wrócić do zajęć i meczów, bo Kaczawę czekają bardzo ciekawe gry kontrolne z zespołami występującymi w klasie Okręgowej oraz IV lidze. Na pierwszy ogień ma pójść ligowy rywal – Pogoń Góra, następnie Kuźnia Jawor, Granit Roztoka i ostatni sprawdzian przed walką o punkty, czyli bój z Orkanem Szczedrzykowice.
Trudno oczekiwać większych ruchów kadrowych, chociaż wiadomo, że kilka wzmocnień mogłoby okazać się dla Kaczawy zbawieniem. Krótka ławka rezerwowych, w niektórych spotkaniach mocno dała w kość zawodnikom oraz trenerowi, jednak w klubie wolą stawiać na swoich, odżegnując się od sprowadzania armii zaciężnej, bo na ogół takie działania przynoszą więcej szkody niż korzyści.
- Gramy swoimi chłopcami, właściwie wszyscy są z okolic Bieniowic i chociaż mamy wąską kadrę, to wolimy uzupełniać braki zawodnikami rezerw niż szukać najemników, którzy zabiorą miejsce tutejszym, a gdy skończą się pieniądze, to opuszczą klub – krótko skwitował Synowiec.
Mimo widocznego gołym okiem progresu, trener nie chce pompować balonu i jasno przyznaje, że priorytetem jest budowa zespołu, który będzie sobie radził bez posiłków z zewnątrz.
- Do tematu celów podchodzimy bardzo spokojnie. Jak powiedziałem wcześniej, nie mamy zamiaru brać udziału w jakimś wyścigu zbrojeń, chcemy dawać szansę swoim, a co oni osiągną, to już zależy od nich samych. Na dzień dzisiejszy trudno również coś więcej wyrokować, bo jak mówiłem, obecnie nie prowadzimy normalnym treningów, więc właściwie każdy zespół może być w rundzie wiosennej dużą niewiadomą – zakończył szkoleniowiec.
Sparingi Kaczawy:
07.02 Pogoń Góra (Legnica)
13.02 Kuźnia Jawor (Strzegom)
21.02 Granit Roztoka (Legnica)
27.02 Orkan Szczedrzykowice (Legnica)