LegPol nie składa broni...
LEGNICKIE POLE. Chociaż IV liga wystartowała w ten weekend, to KS Legnickie Pole pozostaje w blokach, ponieważ jego wyjazdowy mecz z Lotnikiem Jeżów Sudecki został przełożony z powodu złego stanu murawy. Przed kilkoma dniami porozmawialiśmy z trenerem Kamilem Jasińskim, którego cieszy opóźniona inauguracja rundy wiosennej, bo dzięki temu sprowadzeni zimą zawodnicy będą mieli więcej czasu na zgranie się z resztą zespołu. A nowych twarzy w LegPolu nie brakuje, o czym informowaliśmy w jednym z podsumowań okienka transferowego, jednak czy to wystarczy to zachowania ligowego bytu?
Pierwsza część sezonu w wykonaniu KS-u nie była najlepsza, a trzynaście punktów w osiemnastu kolejkach zespołowi chluby nie przynosi. Podopieczni Kamila Jasińskiego zimowali na odległym, siedemnastym miejscu, co sprawiło, że w opinii obserwatorów czwartoligowych zmagań są jednym z głównych kandydatów do spadku.
- Na pewno mogło i powinno być dużo lepiej, bo zaczęliśmy całkiem przyzwoicie, a później dosięgły nas problemy kadrowe, które sprawiły, że wpadliśmy w dołek formy. W kilku spotkaniach, z powodu obowiązków zawodowych brakowało ważnych elementów zespołu, co również odbijało się na wynikach. Skład jakim dysponowaliśmy na pewno było stać na lepsze rezultaty, jednak rzadko kiedy miałem do dyspozycji pełną kadrę i to w dużej mierze zaważyło o takim, a nie innym przebiegu rundy jesiennej – podsumował pierwszą część sezonu szkoleniowiec.
Wspomniane kłopoty objawiały się dużą rotacją w obronie, która poskutkowała… największą ilością straconych goli w całej lidze. Jesienią LegPol dał sobie wbić aż 72 bramki, co daje średnią czterech przyjętych ciosów na mecz!
- Zdecydowanie największym problemem była defensywa, a mianowicie brak stabilizacji w tej formacji, bo właściwie, co tydzień wypadały nam jakieś nazwiska z linii obrony. Wiadomo, że akurat w defensywie stabilizacja i zgranie są kluczowymi elementami, a w naszych szeregach tego ewidentnie brakowało – przyznał Jasiński.
W ofensywie było całkiem przyzwoicie, jednak trudno przewidzieć czy wiosną nadal będzie, ponieważ z klubem pożegnały się jego strzelby – Adam i Marcin Wasilewscy, którzy na swoje konto zapisali 16 z 26 trafień całego zespołu! Jeśli dorzucimy do tego odejście Kacpra Kaśczyszyna do Górnika Złotoryja, to maluje nam się niezbyt kolorowy obraz siły rażenia w rundzie rewanżowej.
- Straciliśmy trzech zawodników, którzy chcieli spróbować swoich sił w innych zespołach i musimy sobie z tym poradzić. Z niewolnika nie ma pracownika, więc nie było sensu próbować na siłę kogoś zatrzymywać, zwłaszcza, że bracia Wasilewscy już wcześniej poinformowali o swoich planach. Odejście Kaśczyszyna było dla mnie jakimś zaskoczeniem, ale za całą trójkę trzymam kciuki. Na pewno były to ważne ogniwa naszej ofensywy, lecz mamy dużo do zrobienia i nie możemy się teraz poddać – przybliżył kulisy odejść trener.
Światełkiem w tunelu może być dobra postawa Jakuba Adacha, który przecież wcześniej występował w pierwszej linii, jednak po przyjściu Wasilewskich brakowało dla niego miejsca w ataku i najczęściej grywał jako pomocnik. W jednym ze sparingów Adach zajął zwolnione przez nich miejsce, zdobywając trzy gole oraz notując asystę, więc w Legnickim Polu mają cichą nadzieję, że nie będą tęsknić za swoimi snajperami.
Powstałe luki wypełnią również nowi gracze, a tych przecież w czwartoligowcu nie brakuje. Działacze KS-u Legnickie Pole sfinalizowali aż siedem transferów, wzmacniając właściwie wszystkie formacje. Paweł Wroczyński, Marcel Olanin i Maciej Wójtów mają uleczyć dziurawą defensywę, Patryk Krawczyk, Kacper Lipiński oraz Valerii Kravchenko zasilą drugą linię, a Daniel Ryznar może rozwiązać problemy z obsadą napadu i w razie potrzeby zagrać na lewym skrzydle.
Dodatkowo do klubu mają wrócić wypożyczeni jesienią Przemysław Nowak oraz Rafał Lesiak, reprezentujący odpowiednio Orła Mikołajowice i Bazalt Piotrowice.
O ile okienko transferowe mogło kibiców napawać optymizmem, to już okres przygotowawczy nie do końca. LegPol zagrał tylko trzy sparingi, choć planował przynajmniej o dwa więcej, a dodatkowo w jednym z nich się skompromitował, przegrywając ze Zjednoczonymi Żarów aż 1:13. Chociaż wielu trenerów nie przywiązuje uwagi do wyników, to w tym przypadku problemem nie był rezultat, a okoliczności samej gry kontrolnej.
Legnickie Pole pojechało na to spotkanie z zawodnikami ściągniętymi specjalnie na ten mecz, by tylko nie odmówić przeciwnikowi w ostatniej chwili, a już po sparingu doszło do poważnych rozmów trenera ze swoimi podopiecznymi.
- Podobnie jak większość ekip, tak i my, nie zrealizowaliśmy do końca założeń na okres przygotowawczy. Na początku plany krzyżowała nam pandemia, później z powodu silnych mrozów byliśmy zmuszeni do przełożenia sparingu z Gwardią Białołęka, w kolejnej grze kontrolnej zostaliśmy nieco „wystawieni” przez rywala i mimo usilnych poszukiwań innego sparingpartnera, naszym sprawdzianem generalnym przed ligą była gra wewnętrzna. Na pewno mogło być więc lepiej, ale ja z natury jestem optymistą, dlatego staram się szukać plusów. Mamy dużo nowych, ambitnych chłopaków, chcących grać, chcących dawać coś od siebie i to może być bodźcem do większego zaangażowania w rundzie wiosennej, bo niestety w pierwszej części sezonu tego nam w niektórych spotkaniach brakowało – ocenił przygotowania Kamil Jasiński.
Chociaż większość czwartoligowców ma już za sobą pierwsze wiosenne spotkania, to LegPol poczeka na inaugurację tydzień dłużej. Ta przerwa spowodowana jest złym stanem murawy na obiekcie Lotnika Jeżów Sudecki, gdzie podopieczni trenera Jasińskiego mieli powalczyć o punkty w sobotę. Wbrew pozorom, taki obrót spraw może drużynie bardziej pomóc niż zaszkodzić, co potwierdzają słowa szkoleniowca:
- Myślę, że w naszej sytuacji to dobre rozwiązanie, bo mamy sporo nowych zawodników, którzy dostaną dodatkowy tydzień na zapoznanie i zgranie z resztą drużyny.
Sytuacja po rundzie jesiennej jest kiepska, ale nie beznadziejna, bo dobre wejście w rundę wiosenną może pozwolić odrobić straty do wyżej notowanych rywali. Wydaje się, że w Legnickim Polu do tematu ewentualnego spadku podchodzą spokojnie, już teraz rozpoczynając budowę kręgosłupa drużyny, która będzie rywalizować w przyszłym sezonie. Pozostaje tylko pytanie, na jakim szczeblu?
- Nie ma co się oszukiwać, przed nami ciężkie zadanie. Na pewno nie chcemy stawiać sobie nierealnych celów, ale też nie zamierzamy składać broni w walce o utrzymanie. Zimą doszło do sporej przebudowy w zespole, bo opuściło nas trzech kluczowych zawodników, w ich miejsce sprowadziliśmy jeszcze pokaźniejszą armię i jeśli dobrze wystartujemy, jesteśmy w stanie powalczyć o pozostanie w IV lidze. Z tyłu głowy są jednak myśli o przyszłym sezonie i niezależnie na jakim poziomie rozgrywkowym wtedy będziemy, chciałbym aby nie trzeba było się martwić liczebnością kadry – zakończył Jasiński.
Sparingi:
Iskra Księginice 0:1
Zdrój Jedlina Zdrój (klasa Okręgowa Wałbrzych) 5:2
Zjednoczeni Żarów (klasa Okręgowa Wałbrzych) 1:13