Falstart to nie katastrofa. Prochowiczanka wierzy w przełamanie!
PROCHOWICE. Prochowiczanka Prochowice miała walczyć o miejsca w górnej części tabeli, a tymczasem po trzech seriach gier wyprzedza tylko beniaminka z Bieniowic. „Mieszanka błędów indywidualnych i pecha” – w skrócie ocenia szkoleniowiec. Może i podopieczni Roberta Gajewskiego wyglądają lepiej niż mówią wyniki, jednak fakty są takie, że Prochowiczanka nie ma na swoim koncie ani jednego punktu i sobotnie starcie z Pogonią Świerzawa będzie dla zespołu zdecydowanie ważniejsze niż można było sądzić kilka tygodni temu.
Chyba mało kto spodziewał się, że przed bezpośrednim starciem obu ekip, to Pogoń będzie uchodziła za faworyta. Nieznacznego, ale jednak, bo według kursów bukmacherskich za każdą złotówkę postawioną na zwycięstwo gospodarzy można wygrać 2,20 (Prochowiczanka – 2,40, remis – 4,00).
Takie rokowania nie mogą specjalnie dziwić, bo po trzech seriach gier trzeba nieco zmienić pierwotne założenia. Pogoń ze swojej roli wywiązuje się co najmniej przyzwoicie, na inaugurację remisując w Lubinie z Iskrą Księginice, następnie pokonując u siebie Spartę Grębocice i w ostatni weekend doznając pierwszej porażki po wyjeździe do Ścinawy.
W Świerzawie czują niedosyt, zwłaszcza po meczu z drugim z beniaminków, ale ogólny dorobek punktowy powinien cieszyć Arkadiusza Palucha. Znacznie więcej zmartwień ma vis a vis – Robert Gajewski. W poprzedniej kampanii jego zespół uchodził za jedną z rewelacji rozgrywek, dodatkowo latem Prochowiczanka zrobiła naprawdę imponujące transfery i… kompletnie zawiodła.
- Stwarzamy bardzo dużo sytuacji, w tych trzech meczach mieliśmy sześć poprzeczek i dwa słupki, więc nie mamy problemów z kreowaniem. Kłopoty są w defensywie, bo tam popełniamy masę błędów, a dodatkowo dochodzi wspomniana nieskuteczność i efekt widać w tabeli – ocenia poczynania swojej drużyny Robert Gajewski.
Trzy mecze, 0 punktów, bilans bramek 5:11, przedostatnia pozycja w tabeli. Nie tak to miało wyglądać. Już mecz otwierający sezon mógł zapalić w głowie trenera czerwoną lampkę, bo walcząca do ostatniej kolejki o zachowanie ligowego bytu Jaworzanka Jawor rozbiła Prochowiczankę aż 5:1.
W drugiej serii gier lepszy okazał się Leśnik Osiecznica, wygyrwając w Prochowicach 1:2, ale kilka dni później przyszła rehabilitacja. Podopieczni trenera Gajewskiego w meczu pucharowym rozbili Odrę Ścinawa, co miało zwiastować powrót na właściwe tory. Ledwie w najbliższy weekend nastąpiła negatywna weryfikacja, bo Prochowiczanka uległa Sparcie Grębocice 4:3, choć na obronę gości niedawnego starcia należy dodać, że jeszcze w pierwszej połowie czerwoną kartkę obejrzał Oliver Dańczak.
- Notujemy ewidentny falstart. W Jaworze w pierwszej połowie byliśmy strasznie nieskuteczni, marnowaliśmy kolejne sytuacje, a po zmianie stron gospodarze już nas zdominowali. Przeciwko Leśnikowi prowadziliśmy 1:0, wyglądaliśmy dobrze, ale na ławce miałem tylko dwóch zawodników i brakło sił, co goście wykorzystali wyrównując po dość kontrowersyjnym rzucie karnym, a następnie przechylając szalę zwycięstwa w doliczonym czasie gry. Co do Grębocic, to tam zapomnieliśmy wyjść na boisko. Szybkie 3:0, czerwona kartka i w przerwie musiałem kombinować jak to ustawić by rywale nas nie rozstrzelali, ale też samemu coś ugrać. Zaczęliśmy nieźle złapaliśmy kontakt, stwarzaliśmy rywalom sporo problemów, ale nadzialiśmy się na kontrę i było po meczu – streścił przebieg dotychczasowych meczów trener Prochowiczanki.
Chociaż na papierze goście sobotniego spotkania wyglądają imponująco jak na warunki tej ligi, to tuż przed końcem okresu przygotowawczego szkoleniowcowi doszły dwa poważne problemy. Jeden z zawodników opuścił klub zasilając szeregi Odry Chobienia, natomiast drugi ostatecznie zrezygnował a z angażu w Prochowicach i postanowił zostać w Legnickim Polu.
- Znam swój zespół, wiem na co go stać i jakie były oczekiwania przed sezonem. Niestety, w samej końcówce okienka transferowego doszło do kilku roszad. Z klubu odszedł kluczowy zawodnik bloku defensywnego – Łukasz Antosiewicz, a szykowany do gry na dziewiątce Marcin Wasilewski ostatecznie zdecydował się wrócić do Legnickiego Pola. Jakby problemów było mało, dwa tygodnie przed ligą wiązadła krzyżowe zerwał Mikołaj Skorupka i przy sezonie weselno- urlopowym mamy małe kłopoty kadrowe. W ostatnim spotkaniu nawet ja musiałem wejść na boisko – mówi niepocieszony Robert Gajewski.
Najprawdopodobniej trener będzie mógł skupić się na swojej pracy, bo kadra Prochowiczanki powinna wyglądać nieco lepiej niż w poprzednich spotkaniach, chociaż nie zabraknie absencji. Oprócz poważnie kontuzjowanego Skorupki, w Świerzawie ma zabraknąć Grzegorza Czyrniańskiego, Marcela Matusiaka i Dawida Ziembickiego.
Gdyby obie ekipy mierzyły się w pierwszej lub drugiej kolejce, faworytem zapewne byliby goście, jednak seria trzech porażek nieco odmieniła typowania obserwatorów i więcej szans ma Pogoń. Mimo to Robert Gajewski zapowiada walkę o pełną pulę, zupełnie nie dopuszczając do siebie myśli o możliwej stracie punktów. Czy szkoleniowiec klubu z Prochowic ma rację? Odpowiedź na to pytanie poznamy już za kilkanaście godzin.
- Zła passa w końcu musi się skończyć i ja wierzę, że to będzie jutro. Jedziemy po zwycięstwo, taki jest cel. Chociaż piłka bywa brutalna, to nie widzę jutro innej możliwości niż nasza wygrana, bo ten brak punktów na naszym koncie nie jest spowodowany słabą grą tylko błędami indywidualnymi oraz pechem. W Świerzawie już nie ma wyjścia, musimy wygrać i wrócić na właściwe tory – zakończył Gajewski.
Pogoń Świerzawa – Prochowiczanka Prochowice
sobota, 04.09, godzina 17:00