Wyrok w sprawie bulwersującej reklamy
LUBIN. W wyszukiwarkę wpisała hasło "PRL". Znalazła zdjęcie, które - jej zdaniem - idealnie pasowało do reklamy wódki. Problem w tym, że to zdjęcie, na którym widać, jak kilku mężczyzn niesie Michała Adamowicza - śmiertelnie postrzelonego przez ZOMO w Lubinie w 82 roku. 29-letnia Marta S. z toruńskiej agencji reklamy tę właśnie fotografię opatrzyła podpisem: "Kac Vegas? Scenariusz pisany przez Żytnią". Reklama wywołała burzę, a prokuratura oskarżyła Martę S. o zniesławienie jednego z mężczyzn widniejących na fotografii. Dziś w tej sprawie zapadł wyrok.
Sąd Rejonowy w Lubinie uznał winę Marty S., ale na wniosek prokuratury, warunkowo umorzył postępowanie na rok próby. 29-letnia autorka bulwersującej reklamy będzie też musiała zapłacić 15 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz pokrzywdzonego. Musiała go też przeprosić.
- Co legło u podstaw skierowania do sądu wniosku o warunkowe umorzenie postępowania? Przede wszystkim analiza stanu faktycznego i postępowanie mediacyjne, którego wynikiem były przeprosiny i uzgodnienie roszczeń finansowych. Na rzecz pokrzywdzonego - zgodnie z wyrokiem sądu - Marta S. będzie musiała zapłacić zadośćuczynienie w wysokości ustalonej z pokrzywdzonym w trakcie mediacji - mówi Dariusz Nowak z legnickiej prokuratury.
Prokuratura, badając sprawę, brała pod uwagę młody wiek autorki reklamy, jej niekaralność i fakt, że kobieta wyraziła skruchę.
Marta S. tłumaczyła, że właśnie ze względu na swój młody wiek niewiele wie o stanie wojennym, a o Zbrodni Lubińskiej nie wie nic. Kobieta wyraziła żal i przyznała, że jej zachowanie było mało profesjonalne.
- Istotą tego postępowania nie było karać, a napiętnować takie zachowania i przestrzec inne osoby, że czasami bezmyślne użycie zdjęcia, czy jakiejś innej grafiki, i podpisanie ich określonym komentarzem może naprawdę wyrządzić krzywdę innej osobie - wyjaśniał prokurator Nowak.
Prawdopodobnie jednak na tym wyroku sądu (jeszcze nieprawomocnym) sprawy dla Marty S. nie koniec. Zarówno rodziny ofiar Zbrodni Lubińskiej, jak i autor słynnego zdjęcia zapowiadali bowiem, że sprawę skierują do sądu.