Piechurzy, rowerzyści i siłacze biorą się za budzenie Wilczaka. „Efekt wow! murowany”
ZŁOTORYJA. Wilcza Góra się budzi – do sezonu. Dawna kopalnia ma sporo walorów, by stać się gwiazdą turystyczną regionu. Tylko do wakacji posłuży jako arena dla trzech dużych wydarzeń rekreacyjno-sportowych. Już teraz w dni świąteczne odwiedza ją po kilkaset osób. I niektórym zapiera dech w piersi. – Widzimy ogromny potencjał tego miejsca, pracujemy już nad jego rozwojem i budową niezbędnej infrastruktury – zapewnia Jan Tymczyszyn, wójt Złotoryi.
To będzie mocne wejście w sezon turystyczny. Już jutro w byłym kamieniołomie, który przeszedł niedawno rekultywację po wielu latach wybierania kruszywa, zorganizowana będzie baza Rajdu 3Szlaki. To cykliczna impreza rekreacyjna, organizowana kilka razy w roku w różnych ciekawych miejscach Dolnego Śląska. Pierwsi piechurzy wystartują z Wilczej Góry już o godz. 6. W zależności od trasy, którą wybiorą, pokonają od 15 do 50 km po szlakach Pogórza Kaczawskiego. Wszyscy wrócą na metę usytuowaną również w dawnej kopalni bazaltu.
– Może przyjechać nawet 800 uczestników z całego kraju, dlatego zgodziliśmy się udostępnić to miejsce organizatorom. Dla Wilczaka to świetna promocja, w dodatku darmowa. Pomysłodawcy rajdu, którzy pojawili się u nas w urzędzie, byli zachwyceni tym miejscem. Bardzo im się spodobało. Chcą je pokazać ludziom, którzy szukają wrażeń krajoznawczych, jeżdżąc po całej Polsce. Ogromna większość z nich pojawi się u nas pierwszy raz. Ponoć „efekt wow!” jest murowany, bo dawne wulkany zazwyczaj się ogląda z daleka, a u nas od środka będą mogli obejrzeć – uśmiecha się wójt Jan Tymczyszyn.
Potwierdza to Paweł Studzienny, jeden z organizatorów rajdu, którego spotkaliśmy dziś w dawnym kamieniołomie: – Jeszcze nie robiliśmy naszej imprezy w takim pięknym miejscu – mówi wyraźnie zachwycony, wodząc wzrokiem po kamieniołomie. – Przyjechałem tutaj kiedyś z kursem przewodnickim. Jak tylko tu wjechaliśmy, to powiedziałem sobie: muszę tu urządzić rajd! To miejsce trzeba ludziom pokazać, bo jest naprawdę przepiękne. Robi niesamowite wrażenie, przynajmniej na mnie. Ale wiem, że kogo tu nie przywiozę, to otwiera szeroko oczy. Lubię pokazywać ludziom, że na Dolnym Śląsku, jeśli chodzi o góry, jest coś więcej niż Śnieżka i Karkonosze. Próbujemy ten ruch skanalizować w inną stronę. Temu właśnie służy nasz rajd.
W najbliższą sobotę z wygasłym wulkanem z bliska zapoznają się piechurzy, a już 3 tygodnie później zrobią to rowerzyści. Bike Maraton, który na terenie gminy Złotoryi organizowany jest od 2020 r., w tym roku nie mógł mieć lepszej lokalizacji startu i mety. Dla rowerzystów specjalizujących się w MTB to wręcz wymarzona arena. Dokładny przebieg fragmentów trasy po dawnej kopalni wciąż jest jeszcze ustalany, ale wyścig zaplanowany na niedzielę 9 czerwca z pewnością wykorzysta tor z muldami, który powstał na zboczach wzgórza podczas rekultywacji. Finisz poprowadzony zostanie najprawdopodobniej stromym podjazdem od strony Sępowa, zapowiada się więc dość ekstremalnie.
– Szczegóły wciąż jeszcze są do uzgodnienia, nas jednak najbardziej cieszy, że w zawodach ma wystartować 700-800 zawodników, którzy przyjadą ze swoimi rodzinami. To dla gminy i Wilczej Góry ma duży walor promocyjny, mam nadzieję, że rowerzyści wywiozą stąd same dobre wrażenia i podzielą się później nimi w swoich stronach – tłumaczy wójt Tymczyszyn.
Ale na tym nie koniec. W przedostatni weekend czerwca (22-23) ma nastąpić prawdziwe Przebudzenie Wilkołaka – tak brzmi nazwa imprezy, którą przygotowują złotoryjscy pasjonaci wyciskania sztangi skupieni wokół Andrzeja Kocyły. Będą zawody dla siłaczy, walki w oktagonie oraz piknik strongman dla najmłodszych, a do tego koncerty i dyskoteka. Wszystko oczywiście na świeżym powietrzu. Tu również można się spodziewać kilkuset gości.
Te trzy imprezy organizowane są w pięknych okolicznościach przyrody, ale też i w dość trudnych warunkach logistycznych. Gmina wiejska przejęła teren po kopalni bazaltu dopiero pod koniec zeszłego roku, więc nadal brakuje infrastruktury potrzebnej dla wydarzeń masowych.
– Wspieramy organizatorów na miarę naszych możliwości, zaopatrując ich w prąd czy wodę. Ustawiliśmy na Wilczej Górze mobilne toalety typu toi toi, ale to jest rozwiązanie tymczasowe. Mamy plan, by do końca roku wybudować tutaj toaletę z prawdziwego zdarzenia. Jest już projekt, prace przy budowie kanalizacji od ul. Krzywoustego i doprowadzeniu wody już się rozpoczęły – zaznacza Tymczyszyn.
Gmina czeka też na podłączenie prądu. – Wszystkie dokumenty już mamy, Tauron musi jeszcze tylko postawić skrzynkę elektryczną na Wilczej Górze. Walczymy z czasem, mamy nadzieję, że uda się to do czerwca – dodaje samorządowiec.
W dalszych planach jest m.in. wytyczenie ścieżki do nordic walkingu wokół Wilkołaka, ustawienie wieży widokowej czy wybudowanie niewielkiego obiektu z małą gastronomią i pamiątkami. Wójt liczy, że uda się to zrobić we współpracy z gminą miejską, z którą podpisał kilka miesięcy temu porozumienie na utrzymanie terenu Wilczej Góry (złotoryjski ratusz zdecydował się na to, zakładając, że i tak z tej atrakcji korzystać będą w większości mieszkańcy miasta).
– To nie zadzieje się od razu, ale z pewnością jest potrzeba tego wszystkiego. Wilcza Góra działa jak magnes, zaczyna przyciągać turystów już w tej chwili. Nie prowadzimy jeszcze monitoringu ruchu turystycznego, ale gdy zajrzałem tutaj 3 maja wczesnym popołudniem, naliczyłem setkę samochodów na parkingu. To były nie tylko dolnośląskie rejestracje, ale także lubuskie czy wielkopolskie. Ci ludzie oczekują podstawowej bazy – słyszymy od Jana Tymczyszyna .
Wójt podkreśla, że dawna kopalnia bazaltu ma nie tylko potencjał turystyczny, ale i edukacyjny. – Jest duże zainteresowanie ze szkół średnich czy uczelni, ze strony geologów. Odbieramy w urzędzie coraz więcej telefonów od ludzi, którzy gdzie indziej mają problemy, żeby wejść do czynnych kamieniołomów na badania. U nas mają swobodę – mówi.
Samorządowiec dodaje również z dumą, że Wilcza Góra staje się nie tylko sporego kalibru atrakcją turystyczną, ale i swego rodzaju wzorem do naśladowania. Chodzi o sposób jej zagospodarowania po latach wydobycia kamienia. – Kontaktują się z nami goście z innych stron Polski, którzy mają u siebie stare wyrobiska. Służymy im jako przykład, jak można nadać takim miejscom drugie życie i zagospodarować je w atrakcyjny sposób – kończy Jan Tymczyszyn.