Małecki wygrywa w Miliczu, Tratnik drugi w czasówce Tour of Slovenia
POLKOWICE. Jan Tratnik zakończył Tour of Slovenia w świetnym stylu, zajmując 2.miejsce na ostatnim etapie, jeździe indywidualnej na czas.
Jan Tratnik był jednym z pierwszych startujących i na pierwszym punkcie pomiaru czasu miał drugi wynik, z 11-sekundową stratą do Alexa Dowsetta. W drugiej części trasy mocno jednak przyspieszył i zameldował się na mecie ze zdecydowanie najlepszym rezultatem, o 20 sekund lepszym od dotychczasowego lidera, Rogera Kluge.
Czas mijał, a czas Tratnika wciąż pozostawał tym najlepszym. Z prowadzenia zrzucił go dopiero ostatni kolarz, który ruszył na trasę, lider generalki, Primoz Roglic. Uzyskał on wynik o 27 sekund lepszy od zawodnika CCC Sprandi Polkowice, który ostatecznie zajął drugą lokatę.
Dla Tratnika była to piąta w tym sezonie pozycja w czołowej "3", wywalczona w czasówce, w tym roku. Wcześniej wygrał mistrzostwo Słowenii oraz etapy CCC Tour – Grody Piastowskie i Coppi e Bartali.
- Po czterech etapach byłem już mocno zmęczony i nie wiedziałem czego się dziś spodziewać. Cały czas wierzyłem jednak, że jestem w stanie pojechać dobrą czasówkę. I faktycznie, "kręciłem" mocno i nie popełniłem żadnych błędów. Ostatecznie nie udało się wygrać, ale przegrałem z moim bardzo dobrym przyjacielem i jednym z najlepszych kolarzy na świecie, Primozem. Nie jestem zatem zawiedziony. To była jedna z najcięższych czasówek w mojej karierze i bardzo się cieszę z tego 2.miejsca. Chciałbym też podziękować ekipie za to, że wierzyła we mnie, pomimo tych trudności, które przeżywałem na poprzednich dwóch odcinkach.
Bardzo dobrze na ostatnim etapie spisał się też Adrian Kurek, który wywalczył 11.miejsce z czasem 25:47 (1:01 straty). Najwyżej sklasyfikowany w generalce pomarańczowy, Michal Schlegel zajął 30.miejsce, tracąc 2 minuty i w końcowej klasyfikacji uplasował się na 15.pozycji.
---
Natomiast Kamil Małecki zwyciężył w Miliczu, w drugiej odsłonie GP Doliny Baryczy – Mem. Grundmana i Wizowskiego. To drugie z rzędu krajowe zwycięstwo dla pomarańczowych, po sobotnim triumfie Łukasza Owsiana w Żmigrodzie.
Wyścig miał bardzo aktywny początek i tym razem ucieczka dnia formowała się długo. Ekipa CCC Sprandi Polkowice jechała jednak bardzo agresywnie i miała swojego człowieka praktycznie w każdej próbie odjazdu.
W końcu w okolicach półmetka na czele wyłoniła się spora i mocna, ok. 20-osobowa ucieczka. Pomarańczowi mieli w niej aż 5 przedstawicieli – Pawła Franczaka, Pawła Cieślika, Pawła Bernasa, Kamila Małeckiego i Łukasza Owsiana. Peleton tracił do nich przez długi czas ok. 2 minuty.
Różnica ta topniała i rosła, ale ostatecznie uciekinierzy utrzymali się z przodu do samego końca. Za sprawą licznych ataków grupa ta nie wjechała jednak na "kreskę" razem. Na finałowej rundzie z przodu uformowała się nowa „12”, z Bernasem, Franczakiem, Małeckim i Owsianem, a tuż przed metą ambitną szarżę przeprowadził najmłodszy z nich, Małecki. Odjechał razem z Markiem Rutkiewiczem i znakomicie wszedł w ostatnie dwa ostre zakręty o 90 stopni, które znajdowały się zaledwie 200m przed kreską. Wyszedł z nich na prowadzeniu i mógł świętować zwycięstwo.
- Praktycznie wszyscy atakowaliśmy na ostatniej rundzie, ale to moja akcja zdołała się wybronić, gdy oderwałem się z Markiem Rutkiewiczem. Wiedziałem, że w końcówce kluczowe będzie wejście w zakręty na pierwszej pozycji. Z tego powodu finiszowaliśmy praktycznie na ten „zygzak”. Był on nieco niebezpieczny, gdyż zaczynała się tam zakurzona kostka brukowa. Trzeba było mocno zwolnić i potem, na ostatniej prostej, ponownie mocniej nacisnąć na pedały. To zwycięstwo bardzo mnie cieszy, tym bardziej, że znowu pojechaliśmy świetnie drużynowo i bardziej doświadczeni koledzy wierzyli we mnie, że poradzę sobie na mecie - opowiadał Kamil Małecki.