Kolejne kluby wywiesiły białą flagę. W Gromie i Lipie ugaszono pożar!
REGION. Choć zdecydowana większość obserwatorów niższych lig odlicza godziny do inauguracji rundy wiosennej, to w niektórych miejscowościach można rozpoczynać stypy. Do Hurasa Krotoszyce i Błękitnych II Kościelec dołączyli bowiem kolejni – LZS Żelazny Most oraz Zamet II Przemków. Oba kluby jesienią rywalizowały na szczeblu B-klasy i oba wywiesiły białą flagę. O takim obrocie spraw przebąkiwano od kilku tygodni, więc dla części obserwatorów nie będzie to wielkim zaskoczeniem, jednak na rezygnacjach z dalszej gry cierpią całe rozgrywki.
Rezerwy Zametu w ostatnich sezonach często były na świeczniku, w czym ogromna zasługa fuzji dwóch przemkowskich klubów. Poprzednie lata przyniosły śmieszno-straszne historie z futbolem w roli głównej, jednak kiedy wydawało się, że to, co najgorsze jest już za klubem, nadeszła rezygnacja.
Drugi zespół Zametu co jakiś czas wraca do żywych, a w latach 2012-2017 zaliczył pięć pełnych sezonów, dwukrotnie zajmując bardzo dobre czwarte miejsce i dwukrotnie finiszując lokatę niżej.
Ostatnie podejście tak udane nie było, bo przemkowianie w trzynastu kolejkach uzbierali zaledwie dziewięć punktów, ogrywając rezerwy Mieszka Ruszowice, Wiewierzankę Wiewierz oraz Kupryt Sucha Górna.
W tym przypadku wyniki nie odgrywały jednak większego znaczenia, ponieważ drugie zespoły na ogół mają służyć do ogrywania i zapoznawania młodzieży z piłką seniorską. Niestety, w Przemkowie uznano, że druga drużyna nie przynosi odpowiednich profitów, więc z niej zrezygnowano, wycofując zespół z rozgrywek B-klasy po rundzie jesiennej.
Jako ciekawostkę dodamy, że w każdej kolejce pierwszej części sezonu, w grupie Zametu pauzowały już po zespoły!
Los przemkowian podzielił LZS Żelazny Most, a więc jedna z bardziej charakternych drużyn naszego regionu. Powiedzieć, że nie uchodziła za ligowego mocarza to spore niedociągnięcie, ponieważ w swojej 25- letniej historii zdecydowanie częściej bywali na dnie niż na szczycie. W Żelaznym Moście zdarzały się sezony bez zdobytego punktu, a ponad setka straconych goli nie robiła tu na nikim większego wrażenia.
W tym roku mogłyby zostać pobite jakieś rekordy, bo na półmetku rozgrywek tamtejszy LZS nie ma choćby „oczka”, natomiast bilans bramkowy 16:124 jasno pokazuje, że nie była to runda zawodników z Żelaznego Mostu.
Czarne chmury zaczęły nacierać nad zespół w połowie rundy jesiennej, bo na przestrzeni sześciu tygodni przytrafiły się tak niespodziewane wyniki jak 0:11 z LZS-em Biała, 0:16 ze Zrywem Stary Łom, 0:23 z Victorią Parchów czy 2:13 z Huzarem Raszówka. Jeśli dorzucimy do tego oddanie dwóch spotkań walkowerem, to rysuje nam się niezbyt ciekawy obraz.
Za te wszystkie lata bolesnych porażek, które nie złamały zawodników i działaczy z Żelaznego Mostu pozostaje trzymać za nich kciuki i mieć nadzieję, że niedługo wrócą na futbolową mapę regionu.
Problemy kłębiły się również nad innymi, wyżej notowanymi ekipami, bo kłopoty kadrowe mocno dokuczały Gromowi Gromadzyń- Wielowieś, jednak seria transferów last minute prawdopodobnie ugasi pożar. Sytuacja została również opanowana w Lipie, choć w kuluarach mówiło się, że tamtejszy LZS jedną nogą jest już poza rozgrywkami!