"Gmina biedna, a urzędniczki 1,5 miliona nagród zgarnęły". Erupcja emocji w Zagrodnie
ZAGRODNO. Gmina Zagrodno znów w centrum uwagi ogólnopolskich mediów... Nad finałem rządów poprzedniej wójt gminy Karolina BARDOWSKIEJ( 2018-2024) pochylił się Wirtualna Polska piórem red. Doroty Kuźnik. Artykuł " "Gmina biedna, a urzędniczki 1,5 miliona nagród zgarnęły". Erupcja emocji w Zagrodnie" bulwersuje nie tylko mieszkańców gminy Zagrodno. Może teraz przestało być tajemnicą dlaczego nowy wójt Piotr JANCZYSZYN tak zaciekle jest atakowany przez dziennikarza legnickiego portalu "TuLegnica" zarazem unikającego rozliczenia rządów poprzednich włodarzy gminy Zagrodno ?

Poniżej przedruk artykułu red. Doroty KUŹNIK z WP:
" Wielkie nagrody dla czterech urzędniczek rozgrzały Zagrodno do czerwoności. Choć gmina jest mała, to emocje gigantyczne, bo o wielką kasę tu chodzi. Ludzie zachodzą w głowę, za co cztery kobiety dostały łącznie 1,5 miliona złotych.
Zagrodno. Stare domy przetkane nowymi, trochę poniemieckiej zabudowy, bo to w końcu Dolny Śląsk. W oddali na powulkanicznym wzgórzu majaczy zamek Grodziec, atrakcja turystyczna w okolicy.
Na środku głównej drogi prowadzącej do urzędu gminy, nie wymalowano nawet linii wydzielającej pasy. Adres: Zagrodno 52, czyli nazw ulic też nie ma. W sumie nic niezwykłego, bo cała gmina liczy raptem 5 tysięcy mieszkańców z niewielkim okładem. Słowem: wsi spokojna, wsi wesoła.
Mała gmina, wielkie emocje
Od emocji w Zagrodnie jednak aż kipi. Wieś na połowę dzieli rzeczka Skora, a ludzi sympatia do Karoliny Bardowskiej lub Piotra Janczyszyna. Kiedy rozmawiamy z mieszkańcami, proszą, żeby pod żadnym pozorem nie padły informacje, które mogłyby ich zidentyfikować. Słyszę najczęściej: - Proszę pani, każdy tu się boi cokolwiek mówić, żeby go ktoś za coś nie pozwał.
- Do czego to u nas doszło. Ja to widziałem sytuację, że do pani ekspedientki ktoś w sklepie powiedział, że nie będzie u niej kupować, bo ona do rady kandydowała z list Janczyszyna - mówi starszy mężczyzna.
O ile więc, tak jak Grodziec stoi na wygasłym wulkanie, tak ludzi wystarczy zapytać o nagrody dla gminnych urzędników, a erupcja gotowa.
21 kwietnia 2024 r. w drugiej turze wyborów na wójta starli się urzędująca wtedy Karolina Bardowska i Piotr Janczyszyn. Obydwoje bezpartyjni, obydwoje wcześniej wprowadzili do rady ludzi z komitetów wyborczych własnego imienia.
Wyniki: Bardowska - 1182 głosy (45,76 proc.), Janczyszyn - 1401 (54,24 proc.). Różnica wyniosła więc 219 głosów.
Pytam Piotra Janczyszyna, skąd w ludziach obawa, że ktoś będzie ich "ciągać po prokuraturach".
- Wiemy o zgłoszeniach do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa na przykład na sołtysów, w tym Brochocina, Uniejowic czy Modlikowic - mówi wójt Piotr Janczyszyn. - Nawet ja sam byłem przez Karolinę Bardowską zgłoszony w sprawie przekroczenia uprawnień - opowiada Janczyszyn i szybko dodaje, że śledczy nie wszczęli postępowania. - Tak to tu wygląda. A jak wygrałem, to dopiero wtedy się zaczęło - mówi Janczyszyn.
Rzeczywiście z Karoliną Bardowską żartów nie ma. Nagranych wypowiedzi autoryzować nie chciała. Uświadomiła Wirtualną Polskę, że jeśli oceni, że zostanie oczerniona, sprawa będzie miała konsekwencje.
A my tylko chcieliśmy uzyskać odpowiedź na pytanie o sprawę, którą gmina żyje od dłuższego czasu: za co bliscy współpracownicy byłej wójt dostali gigantyczne pieniądze, na które wskazuje nie tylko jej następca, ale też tabelki z danymi dotyczącymi wynagrodzeń, premii i nagród.
Nawet 1,6 miliona zł w jedną kadencję
Sprawa premii, które - jak wynika z informacji przekazanych nam oficjalnie przez urząd gminy - dostały trzy inspektorki i skarbniczka Urzędu Gminy Zagrodno w latach 2019-2024, wyszła na jaw, gdy urzędowanie rozpoczął Piotr Janczyszyn. Przejrzał dokumenty i wyszło mu, że wspomniane cztery urzędniczki otrzymały łącznie ponad 1,5 miliona złotych nagród w pięć lat (kwoty od 193,5 tys. zł do 836 tys. zł na osobę).
Po wójcie kontrolę przeprowadziła też rada gminy, która ostatecznie wydała oświadczenie, za którym poszły zawiadomienia do prokuratury i do Najwyższej Izby Kontroli.
Sprawie przyjrzeliśmy się dokładniej. Poprosiliśmy o informację, ile na stanowiskach inspektorów zarabiali w czasie kadencji Karoliny Bardowskiej wszyscy pracownicy, jakiej wysokości dostawali dodatkowe pieniądze w postaci premii i nagród, i za co były im przyznawane.
Okazało się, że rozstrzał kwot między najsłabiej nagrodzoną pracownicą z czwórki wskazanej przez radę gminy, a najlepiej nagrodzonym pracownikiem z pozostałej grupy inspektorów, wynosi ponad 50 tys. zł. Co więcej, wskazane przez radę gminy pracownice zarobiły w tym okresie z tytułu umów o pracę od 413 tys. złotych do 823 tys. zł.
I tu trzeba podkreślić jedną rzecz. Pieniądze na nagrody przekazywane były urzędniczkom legalnie. W urzędzie przyjęto regulamin, który wskazuje na maksymalną wysokość premii, ale już nagrody nie mają limitu. Przyznać więc można, ile się chce, co podkreśla sam wójt gminy Piotr Janczyszyn.
- Przydzielane przez moją poprzedniczkę nagrody i premie były zgodne z prawem, ale chodzi też o gospodarność. Bo jeżeli jedna pani urzędniczka otrzymuje w jednym miesiącu 45 tys. zł nagród (transze w wysokości 20 i 25 tys. zł), a w ciągu pięciu lat takie nagrody sięgają setek tysięcy złotych, to jest to co najmniej nieetyczne. Żeby dostawać takie nagrody przy jednoczesnych wysokich, jak na urząd gminy wynagrodzeniach, ktoś musiałby mieć wybitne osiągnięcia. My tych osiągnięć w dokumentacji nie mamy - ocenia Janczyszyn.
Rzeczywiście, jak na niewielką gminę wiejską, w której pracuje ok. 25 osób, wynagrodzenia małe nie były. Duży był za to ich rozstrzał.
Z informacji przekazanych Wirtualnej Polsce przez Urząd Gminy w Zagrodnie wynika, że inspektorzy zarabiali miesięcznie (uśredniając) od niespełna 6 tys. zł brutto do ponad 11,5 tys. zł brutto. Osoba na stanowisku skarbnika zarobiła od 2019 do 2024 roku ponad 823 tys. zł, a więc uśredniając, blisko 14 tys. zł miesięcznie. I to wyłącznie z tytułu umowy o pracę, a do tego przecież dochodziły wspomniane premie i gratyfikacje. Łącznie - w przypadku skarbniczki - kwota ta w trakcie kadencji sięgnęła 1,6 miliona zł.
Dla dobra gminy i wielkich oszczędności
O sprawę zapytaliśmy Karolinę Bardowską, która premie i nagrody przyznawała. Próbowaliśmy się dowiedzieć, na jakiej podstawie to robiła.
Karolina Bardowska w rozmowie z Wirtualną Polską tłumaczy, że działała wyłącznie na korzyść gminy, a to, co wynika z informacji, które przekazała prokuraturze, czyli że obowiązki spoczywały tylko na pracownikach gminy, wpływało jedynie na zwiększenie wydolności finansowej.
Korzyści dla gminy miały polegać na tym, że pracownicy wiele rzeczy robili po godzinach, często do późnego wieczora albo nawet nocy. Przekonywała, że gdyby tę pracę zlecić zewnętrznym firmom, kosztowałoby to gminę znacznie więcej.
Co ciekawe, jedna z nagród dla skarbniczki została udzielona na przykład za przygotowanie uchwały budżetowej. - To przecież coś, co znajduje się w zakresie obowiązków skarbnika gminy - oburza się Piotr Janczyszyn. Jego poprzedniczka uważa jednak, że skarbnik nie ma zakresu obowiązków.
Wakacje z urzędniczką
Padło jeszcze jedno pytanie: czy w doborze osób, którym przyznawane były wysokie premie, nie było drugiego dna. To sugerowali niektórzy z naszych rozmówców. Karolinie Bardowskiej zarzucali, że "nagradzała koleżanki". Była wójt stanowczo zaprzeczyła, uznając, że to bzdury. Narrację zmieniła, kiedy przypomnieliśmy jej o zdjęciach w mediach społecznościowych. Na nich Karolina Bardowska bawi się na zagranicznych wakacjach z ówczesną skarbniczką, tą, która w ciągu kadencji otrzymała łącznie 1,6 mln zł, w tym ponad połowę z tytułu nagród, premii i dodatków specjalnych.
Była wójt po namyśle przyznała, że były razem na wakacjach, ale nie widzi niczego niestosownego w tej relacji. Przecież razem pracowały więc - co podkreśliła - trudno jej zdaniem nie utrzymywać jakichkolwiek relacji. Dodała, że nie rozumie, w jaki sposób miałoby ją to obciążać w kontekście wypłacanych nagród. Podkreśliła też, że przed zatrudnieniem skarbniczki, nie znały się.
Sprawa premii dla urzędników z Zagrodna została przekazana do Najwyższej Izby Kontroli oraz do prokuratury.
W piśmie do NIK pada: "(...) przeprowadzona analiza wydatków budżetu Gminy Zagrodno w kadencji byłej Wójt Gminy (...) przypadającej na lata 2018-2024 pozwoliła ustalić, że we wskazanym okresie z budżetu gminy Zagrodno, z naruszeniem wszelkich zasad gospodarowania środkami publicznymi, a mianowicie zasady gospodarnego, racjonalnego, celowego i oszczędnego wydatkowania środków publicznych, wypłacono określonej grupie, wchodzących w skład najbliższych i zaufanych włodarzowi gminy pracowników, niebagatelne kwoty nagród, premii i dodatków specjalnych w kwocie aż 1.545.118,77 zł (...)".
NIK nadal sprawę bada. Z kolei prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania.
- Na okoliczność rozpytania, Karolina Bardowska oświadczyła, że pracownicy urzędu gminy wykonywali pracę ponad swoje obowiązki. W trakcie kadencji w gminie nie było takich pracowników jak skarbnik [Karolina Bardowska mówi o błędzie w notatkach prokuratury i tłumaczy, że nie podawała takich informacji - red.], czy naczelnik wydziału finansowego. Powiedziała także, że nie było firm doradczych, nie było podpisywanych umów zleceń, a wszystkie obowiązki mieli wykonywać pracownicy gminy - odczytała z uzasadnienia odmowy wszczęcia postępowania rzeczniczka legnickiej prokuratury Liliana Łukasiewicz.
Aktualne władze gminy odwołały się od decyzji prokuratury do sądu.
Telefon wagi urzędowej, worki ze zniszczonymi dokumentami i puste teczki
Spraw z czasów poprzedniej władzy, których wójt Janczyszyn jeszcze nie rozwikłał, jest więcej. Nie znaczy, że nie budzą takich emocji jak nagrody. - Pani Bardowska nie oddała także telefonu służbowego marki iPhone, który został kupiony na jej użytek za 7,5 tysiąca złotych - mówi wójt Janczyszyn. Bardowska odpiera, że telefon odda, jeśli dostanie zwrot za amortyzację lub pokrywany przez siebie abonament. Przyznaje, że z urządzenia korzystała, ale numer miała swój, czyli prywatny. I za całość pieniędzy nie zwróci.
- Zasłania się tym, że mamy jej pokazać protokół z przekazania, którego w dokumentach nie ma - tłumaczy Piotr Janczyszyn. Na pytanie, gdzie jest protokół, wójt odpowiada, że nie wie, ale prawdopodobnie w ogóle go nie sporządzono po zakupie.
- Tak samo, jak nie wiemy, co jest w kilkunastu wielkich workach na śmieci, które znaleźliśmy w piwnicach urzędu po objęciu władzy. Zakładamy, że jest tam to, czego nie ma w pustych segregatorach, których stos leżał w szafach - tłumaczy Piotr Janczyszyn. Doprecyzujmy - w workach są pocięte w niszczarce paski papieru.
- Jakich dokumentów jeszcze nam brakuje, odkrywamy na bieżąco. Co rusz zdarza się sytuacja, w której okazuje się, że jakiś powinien być, ale fizycznie nie ma go w żadnych archiwach - wyjaśnia Janczyszyn.
"Tu już nikt z nikim nie rozmawia"
Sprawa wysokich premii, ale przy okazji tego, do jakiego rozłamu doszło w gminie w ciągu ostatnich lat, ewidentnie boli mieszkańców. Od plotek huczy, bo "gmina biedna, a urzędniczki 1,5 miliona nagród zgarnęły z naszych do kieszeni" - słyszymy od jednego z mieszkańców.
- A fajne to było kiedyś miejsce. Ludzie sobie pomagali, życzliwi byli. A teraz to wygląda jakby ktoś Zagrodno na pół podzielił - dodaje.
- Kiedyś to tu prasa zaglądała, żeby pokazać coś dobrego, że się coś u nas dzieje... A teraz przyjeżdżają, bo sesji nie mogliśmy normalnie zrobić - mówi jeden z radnych.
Mężczyzna nawiązuje do sytuacji z kwietnia 2024 r., kiedy tuż przed II turą wyborów Karolina Bardowska nie udostępniła radnym sali na posiedzenie, tłumacząc, że posiedzenie jest nielegalne, a kilka dni później sala będzie lokalem wyborczym. Sesja odbyła się więc pod chmurką, przed remizą strażacką.
- W planie było m.in. głosowanie nad wnioskiem do prokuratury przeciwko pani wójt, w związku z wynikami kontroli przeprowadzonej przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc może przez to ta sala się znaleźć nie mogła? - zastanawia się radny.
- Tak jak Polska podzielona jest na pół PiS-em i PO, tak u nas teraz: albo jesteś za Bardowską, albo za Janczyszynem - mówi jeden z mieszkańców.
Jeszcze inny dodaje: - Ja to nawet nie chcę wiedzieć, co to będzie, jak faktycznie się te procesy zaczną. Mieszkańcy sobie z tego taką rozrywkę zrobili, że do sądu będą z popcornem chodzić. To dopiero będzie kino..."
Dorota Kuźnik, dziennikarka Wirtualnej Polski